Wiele osób o tym mówi, pisze. Internauci przesyłają sobie linki. W całym internecie nastąpiło wielkie poruszenie – i wzruszenie zarazem.
O czym mowa? O wydarzeniu sprzed paru tygodni, kiedy modlitwę kobiet z „Koła Przyjaciół Radia Maryja” próbowała zakłócić dziewczyna owinięta w tęczowe flagi. Ku jej zdziwieniu, jedna z modlących podeszła do niej i zaczęła… całować jej stopy. Młoda działaczka pod wpływem zachowania staruszki zupełnie zmieniła swoje nastawienie.
Czy mam w sobie tyle pokory? Tyle miłości, ile ta staruszka? W epoce covid-19, zamykania się w domu i zachowywania dystansu – czy ucałowałbym stopy bezdomnego? Chorego? Mającego inne zdanie? Jaka jest Twoja odpowiedź na to pytanie?
Ja, niestety, odpowiedziałem przecząco. Trudno jest pokornie powiedzieć komuś, kto zupełnie się z nami nie zgadza: Pokój z Tobą. Dziękuję za Twoje opinię. Trudno powiedzieć, a co dopiero – całować temu człowiekowi stopy.
Mówisz, że odpowiedziałeś twierdząco na to pytanie. A co, gdyby choroba tego człowieka przeszła na Ciebie? Nie zadawałeś sobie takich pytań? Bo ja – tak. Pytam samego siebie cały czas i gdy patrzę na ludzi takich, jak ta staruszka, to nie mogę wyjść ze zdziwienia.
A co zrobiłby Jezus? Zapewne to samo. Obmył nogi tylu ludziom: byłemu oszustowi; swojemu zdrajcy; mężczyźnie, który udawał, że Go nie zna, choć obiecał wybudować na nim swój Kościół; braciom kłócącym się o pozycję; niedowiarkom. Gdzie jestem ja? Znajdzie się dla mnie miejsce pośród nich? Niestety, bardzo często nie widzę się w tym towarzystwie.
Bo ja to ten „król najgorszych”. Na tyle zły, że moich nóg nie obmyje.
Jak to nie? Obmył ich stopy, a Twoich by nie miał?
Taki ze mnie pokemon „Pycha-Czu” (od „pychę czuję”).
A tak naprawdę – w czym ja jestem od nich lepszy lub gorszy? To do nich Bóg mówił: idźcie i głoście, idźcie na cały świat, i na tej skale zbuduję mój Kościół. Zdradzali, oszukiwali, kłamali – a On i tak ich kochał. Jak ciężko to sobie wyobrazić. Myślę, że ludzie wokół Chrystusa mieli dwie podstawowe zalety: umieli się przyznać do swoich słabości i zawsze wracali. Istnieje teoria mówiąca, że Weronika to ta sama kobieta, która cierpiała na krwotok. Oznaczałoby to, że Jezus zabrał tę krew, niechlubną opinię wśród innych ludzi, negatywny obraz siebie samej. Zabrał nieczystość kobiety, a ona w podzięce otarła z Jego czoła krwawy pot, który stał się najpiękniejszym obrazem. Bo „vera ikon” to po prostu „piękny obraz”. Kolejny dar dla Weroniki i każdego z nas.