Lato, ciekawe plany na przeżycie dni wolnych od studiów. Z taką myślą 2 lata temu Marysia rozpoczęła wakacje, jeszcze nie zdając sobie sprawy z tego, w jaki sposób doświadczy spotkania z Bogiem.
Pojechała opiekować się dziećmi na rekolekcjach w górach. Chciała odpocząć od miasta. Wszystko zapowiadało się pięknie, a wizja upragnionego ślubu brata po rekolekcjach napawała Marysię radością i niecierpliwym oczekiwaniem na ten dzień. Podczas rekolekcji postanowiła pójść na spacer – to naprawdę dziewczyna mająca bzika na punkcie natury, kochająca kwiaty i przyrodę. W międzyczasie jej znajomy – ksiądz wraz z grupą liczącą ponad 300 osób wyruszył na pielgrzymkę do Częstochowy.
Marysia podczas rekolekcji (niedługo po spacerze) zauważyła jakieś dziwne ukąszenie i miała opuchniętą nogę. Na drugi dzień postanowiła coś z tym zrobić. Znalazła się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR). Zapadła diagnoza – Barszcz Sosnowskiego. Wbrew pozorom dla wszystkich głodnych – to niestety trująca roślina. Widoczne oparzenie, noga prawie jak dwie, stopniowa martwica tkanek i ryzyko amputacji nogi. Marysia trafia na oddział i co zrobiła? Wypisała się na żądanie. Podkreślę, że Marysia to najbardziej uczciwa i dobra osoba jaką znam. Przecież jej brat bierze ślub za tydzień!
Mijają kolejne dni, Marysia dowiaduje się, że cała pielgrzymka zmieniła intencję modlitewną na jej uzdrowienie. Również na Jasnej Górze zostaje odprawiona Msza za tę biedną nogę. I tu dokonuje się Cud – sam Bóg staje się lekarzem Marysi.
Kontrolna wizyta: lekarz myśli, że Marysia żartuje lub że pokazuje złą nogę. Nie ma śladu po oparzeniu. – Wierzy Pan w cuda? – Marysia zadaje tylko jedno pytanie lekarzowi. – Teraz już wierzę – odpowiada specjalista.