Czy w obliczu osobistego kryzysu jestem ptakiem czy gałęzią? A może jestem człowiekiem Boga? – Recenzja filmu „Ludzie Boga” (2010)
Film Xaviera Beauvoisa nagrodzony Grand Prix w Cannes, opowiada opartą na faktach historię cystersów żyjących wśród muzułmańskiej społeczności w algierskim Tibhirine. Niemalże sielankowa koegzystencja zakonników z mieszkańcami miasteczka zostaje zakłócona przez szerzący się konflikt na tle religijnym, wywołany przez grupę arabskich ekstremistów. Jednak twórcy nie skupiają się na samym konflikcie. Nie jest to również traktat na temat szkodliwości fundamentalizmu i do czego może doprowadzić brak chęci zrozumienia drugiego człowieka. Jest to raczej opowieść o mierzeniu się jednostki z kryzysem. Z kryzysem na który nie mamy wpływu, a który nas dotyka.
Największą siłą „Ludzi Boga” jest jego oszczędność w formie wyrazu. Szczególnie teraz, kiedy wszystko musi być atrakcyjniejsze, szybsze lub chociażby zaskakujące. Tutaj praktycznie od samego początku widz wie czego może spodziewać. Do tego ascetycznie prowadzone sceny, ukazujące klasztorne życie i zwykłe, ludzkie rozmowy o lękach, obawach i dylematach targających zakonników w obliczu wizji męczeńskiej śmierci, nadają intymności i sprawiają, że problemy bohaterów staja się nam bliższe. Ponadto jest to jeden z nielicznych filmów, który oglądałem, nie posiadający klasycznej ścieżki dźwiękowej. I nie oznacza to, że jest to film cichy. Nic z tych rzeczy. Arabska muzyka, płynąca z ulic tętniącego codziennością miasteczka oraz śpiewane przez mnichów pieśni wybrzmiewają dzięki temu jeszcze mocniej.
Zastanawiając się nad filmową propozycją na początek tegorocznego Wielkiego Postu, szukałem czegoś spokojnego, skłaniającego do refleksji i od razu pomyślałem o tym tytule. Już kilka lat temu wywołał na mnie niemałe wrażenie, ale teraz wybrzmiał jeszcze bardziej.
Jeden z mnichów, tłumacząc się przed przedstawicielami muzułmańskiej wspólnoty ze swoich wątpliwości, mówi „Jesteśmy jak ptaki na gałęzi, nie wiemy czy nie wyjedziemy”. W odpowiedzi słyszy „To my jesteśmy ptakami, a wy gałęzią. Jeżeli odejdziecie stracimy punkt oparcia”.
Myślę, że jest to ciekawa propozycja filmowa, szczególnie w kontekście obecnego w Kościele kryzysu i tego, że sporo osób zdezorientowana tym co się dzieje oraz zawiedziona postawą duchowieństwa, straciła punkt oparcia i czuje że leci w dół. Jednak o wiele bardziej film ukazuje to, co sam widzę w otaczającym mnie świecie. Nawet kiedy mamy wrażenie, że świat wali nam się na głowy, to wokół nas są osoby dla których to my jesteśmy taką gałęzią. Dlatego ważne jest, abyśmy sami stali na gałęzi Boga i nie pozwolili, żeby życie nas złamało, bo wtedy inni mogą polecieć razem z nami.