Grenada, rok 1992. Media huczą o samolocie, który w trakcie lotu złamał się na pół. Samolot nie zyskuje jednak przydomku kojarzącego się z tragedią, a z cudem – jak podaje hiszpański program telewizyjny El Hormiguero.
Historia księdza Mazarrasa
Podczas lądowania samolot po prostu pękł. Życie prawie setki pasażerów zawisło na włosku. Co jednak sprawiło, że sława tej historii trwa aż do dziś? Opieka, dzięki której nikt z 94 osób nie zginął. Z samolotu Aviaco Airlines, McDonnell Douglas bez uszczerbku na zdrowiu wyszło 68 pasażerów. Ciężkich obrażeń doznała jedna osoba: mężczyzna, który szczęśliwie wrócił do zdrowia.
Jak to możliwe? Historia „cudownego samolotu” zaczyna się dużo wcześniej. Brat pilota, ówcześnie – młody kleryk, w dniu wypadku kończył właśnie
30-dniową nowennę do Świętego Józefa o rzeczy niemożliwe. „Robię to już od trzydziestu lat i św. Józef nigdy mnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie, jego działania przerastają moje oczekiwania” – mówi dziś Gonzalo Mazarrasa.
„Już wiem, komu zaufałem. (…) Tego dnia doświadczyłem wielkiej mocy, jaką święty Józef ma przed tronem Bożym” – dodaje ksiądz Mazarrasa w niedawno opublikowanym artykule. „Aby przyjść na ten świat, Bóg potrzebował tylko jednej kobiety. Ale do opieki nad nią i jej Synem potrzebny był człowiek. I Bóg pomyślał o synu z rodu Dawida.”
Marzec jest miesiącem świętego Józefa, a ta historia pokazuje, że warto zaprosić go do naszych domów. On, który żył, aby służyć Maryi i Jezusowi, pokaże nam odpowiednią drogę.