W filmie Sary Colangelo obserwujemy dwa różne podejścia do tematu twórczości. Z jednej strony aspirującej poetki Lisy, która na co dzień pracuje jako przedszkolanka, z drugiej kilkuletniego chłopca Jimmy’ego, obdarzonego wyjątkową wrażliwością i wrodzonym talentem do formowania wersów.
Wiersz stworzony przez Jimmy’ego (Parker Sevak), uruchamia lawinę zdarzeń i zmienia życie Lisy (Maggie Gyllenhaal), wywracając jej sposób myślenia do góry nogami. Niespełniona artystka stopniowo zatraca się w obsesyjnym zachwycie nad talentem chłopca.
Do czego można się posunąć w imię tak zwanej sztuki?
Próżno szukać w filmie odpowiedzi na to pytanie. Zresztą wiele kwestii pozostaje tutaj nierozwiązanych. Mamy wspomnianą wcześniej dyskusję o wyższości talentu nad pracą, kiedy tytułowa przedszkolanka uświadamia sobie, że pomimo uczęszczania na kursy, nigdy nie osiągnie poziomu, który Jimmy otrzymał od Boga. Użyłem tutaj tego słowa nieprzypadkowo. Ponieważ odniesienie się do absolutu przez pięciolatka, w jednym z jego utworów, budzi w dorosłych zakłopotanie. Mąż głównej bohaterki, po usłyszeniu wiersza dziwi się, że takie małe dziecko a pisze o Bogu. Po czym dodaje, że to nawet trochę niepokojące. Zostajemy sami z rzuconą z jego ust tezą. Wtóruje nam powtórzone dwukrotnie pytanie Lisy: „Dlaczego uważasz, że to niepokojące?”.
Oglądając Przedszkolankę zastanawiałem się kilkukrotnie o czym właściwie jest ten film? Czy jest to thriller o fascynacji prowadzącej do obsesji, czy lament nad upadkiem sztuki wysokiej, a może opowieść o niespełnionych marzeniach i ambicjach, i chęci przełożenia ich na podopiecznego? A może wszystko naraz.
Momentami film sprawia wrażenie niedopracowanego. Niczym wiersz dyletantki (amatorki), która bardzo pragnie stworzyć coś wyjątkowego, ale nie do końca wie, w jaki sposób się do tego zabrać. Jak już wspomniałem wyżej, przeplata się tutaj wiele wątków. Jednak nie mają one miejsca by wybrzmieć, poganiane przez kolejne zbyt dosłowne metafory. Tezy i hasła wkładane są w usta bohaterów. Wygląda to podobnie jak w przypadku wierszy Lisy (która notabene została zwyzywana od dyletantek przez swojego nauczyciela), jej poezja nie jest zła, ale sprawia wrażenie tworzonej na siłę. Być może to niedopracowanie jest spowodowane przez niezbyt sprawne przełożenie izraelskiego oryginału na realia amerykańskie? A może jest to celowy zabieg reżyserki, która z rozmysłem gubi tropy i pozostawia nas z poczuciem niedosytu za każdym razem, gdy pozornie uda nam się chwycić jakiejś tezy? I właśnie to uczucie najbardziej intryguje po zakończonym seansie
Nie jest to może arcydzieło kinematografii. Z pewnością jednak Przedszkolanka to pozycja warta uwagi i dająca pole do interpretacji i ciekawych dyskusji. A przecież o to chodzi w sztuce.
Do obejrzenia między innymi na platformie Player.
Korekta: Joanna Ptasiewicz