Skandaliczne maniery Boga (?)
„Noe zbudował ołtarz dla Pana i wziąwszy ze wszystkich zwierząt czystych i z ptaków czystych, złożył je w ofierze całopalnej na tym ołtarzu. Gdy Pan poczuł miłą woń, rzekł do siebie: «Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc».” [Rdz 20-22]
Z powyższego fragmentu możemy wysnuć następujący wniosek: Bóg – wszechmogący, omnipotentny, miłosierny, Ten, który wszystko stworzył (łącznie ze zwierzętami) – nie tylko pozwala na składanie krwawych ofiar, ale co więcej podoba Mu się zapach palonych zwłok zwierząt, do tego stopnia, że zachęca Go to do obdarowania dobrem, czy też łaską swoje stworzenie.
Czy aby na pewno?
Przytoczony fragment, jak również wszystkie inne, w których mowa jest o „woni miłej Panu”, a nawet całe Pismo, możemy czytać literalnie, tak jak pierwszą lepszą powieść. Problem w tym, że nawet najbardziej błaha powieść wymaga od czytelnika minimalnych zdolności interpretacyjnych. Natomiast, gdy mowa jest o Biblii – wchodzimy wówczas kilka poziomów wyżej. W istocie nie trzeba przecież nawet być osobą wierzącą, aby stwierdzić fakt, że biblijne opowieści, a w szczególności księgi Starego Testamentu, do odpowiedniego zrozumienia wymagają szczególnej uwagi, pewnego zasobu narzędzi, pojęć, teologicznej wiedzy, hermeneutycznego przysposobienia, czy nawet podstaw językoznawstwa, antropologii i historii. Już sam banalny i powszechny fakt mówiący o tym, że cały Stary Testament nie jest zwykłą historyczną książką, czy też kroniką, jakimś faktograficznym, chronologicznym opisem wydarzeń (chociaż w wielu miejscach ta cecha się realizuje), znacząco determinuje sposób czytania Pisma. Jeszcze bardziej sprawa się komplikuje (i doskonali zarazem), kiedy uznajemy – jako chrześcijanie – treść tej „książki” za Prawdę – słowa Boga Żywego.
Krótka egzegeza zapachu ofiary całopalnej
W całym Starym Testamencie określenie „woń miła Panu” występuje w kontekście ofiar całopalnych i pokarmowych. Jak zatem brutalne składanie ofiar z martwych zwierząt może wydawać się Bogu miłe? Pierwszym pomocnym fragmentem do zrozumienia tego problemu będą słowa z Księgi Ezechiela: „I poznacie, że Ja jestem Pan – gdy ich pobici będą leżeć wśród swoich bałwanów wokół ich ołtarzy na każdym wyniosłym wzgórzu, na wszystkich szczytach górskich i pod każdym zielonym drzewem i bujnym terebintem, w miejscu, gdzie ofiarowali miłą woń swoim ohydom.” [Ez 6, 13]. Tutaj Bóg mówi do proroka o „miłej woni” traktując to jako pewnego rodzaju substytut, zamiennik ofiary jako takiej. Natomiast co ważniejsze – obok wspomnianego, niejako synonimicznego charakteru tego określenia – Księga Ezechiela wskazuje na paradoksalnie negatywny wydźwięk miłych wonności. Bóg wytyka winy Izraela, z racji składanych przez niego ofiar bożkom, grzesząc przeciw Panu. Podobnie traktowane jest to określenie w dalszych fragmentach: „Nawet mój pokarm, który ci dałem: najczystszą mąkę, oliwę i miód, którymi cię żywiłem, ofiarowałaś przed nimi jako miłą woń. (…)” [Ez 16, 19], „Gdy wprowadziłem ich do tego kraju, który im uroczyście poprzysiągłem dać, to gdy zobaczyli jakiekolwiek wzniesienie i jakiekolwiek rozłożyste drzewo, składali tam swoje ofiary oraz wystawiali swoje gorszące dary; tam składali swoje miłe wonności i wylewali tam swoje ofiary płynne.” [Ez 20, 28].
Wróćmy teraz do początku, czyli do ofiary składanej przez Noego. Należy pamiętać, że tradycja żydowska i chrześcijańska, autorstwo Księgi Rodzaju przypisuje Mojżeszowi. Człowiekowi, dla którego składanie ofiar ze zwierząt było w tamtym czasie zupełnie naturalną, powszechną praktyką. Nie było to w żaden sposób nieetyczne, czy też niemoralne. W czasach mojżeszowych, dawidowych, aż do czasów Jezusa i nawet trochę później, te ofiary były najzwyklejszą czynnością, którą w wielu narodach celebrowano. Zatem słowa „gdy Pan poczuł miłą woń” pisze człowiek doskonale obyty z ówczesnymi praktykami. Co więcej, ludzie składający ofiary całopalne, naprawdę myśleli, że to co robią jest właściwe oraz przyjemne Bogu. Zresztą powszechna historia różnych kultur starożytnych pokazuje, że ofiara całopalna niemal od zawsze była praktyką powszechną, uznawaną za zupełnie stosowną.
Po tych rozważaniach należy stwierdzić rzecz następującą: to nie Bóg kazał człowiekowi składać owe ofiary. On je przewrotnie zaczął wykorzystywać w dobrym celu. Autorem tych praktyk jest w dalszym ciągu sam człowiek, który tym – słusznie kontrowersyjnym dla współczesnego świata zwyczajem – chciał przypodobać się Bogu. I Bóg ofiarę wielokrotnie przyjmował – jak czytamy w Piśmie. Nie ze względu jednak na jej treść (nie dlatego, że Bóg lubi palenie zwierząt), ale ze względu na szczere intencje tego, kto ofiarę składa. Dlatego ofiara Noego (o prawym i szczerym sercu) została przyjęta, a ofiara nieuczciwego, występnego Kaina odrzucona. Wszak „ofiara występnych obrzydła Panu, upodobaniem Jego modły ludzi prawych.” [Prz 15,8]. Tudzież warto przeskoczyć do Nowego Testamentu i zadać sobie pytanie, czy Syn Boży, sam Jezus Chrystus kiedykolwiek złożył ofiarę ze zwierzęcia? Nie, chociaż oczywiście mógł. Ta uwaga jest również pomocna w rozważaniach nad procesem zmian obyczajowo-moralnych w kontekście Bożego planu Zbawienia.
„Zło dobrem zwyciężaj”
Czytając uważnie Pismo Święte dochodzimy do konkluzji, że Bóg wchodzi w krwiożercze dzieje ludzkości i stopniowo zaczyna je zmieniać. W niezwykle przewrotny i skuteczny sposób używa ludzkich metod, aby nam pomóc. Wszak ostatecznym tego wypełnieniem było zesłanie przez Boga swojego Syna, który stał się człowiekiem i użył cierpienia oraz samej śmierci (czyli tego, co spadło na nas poprzez grzech pierworodny), aby nas zbawić. Obrócił to, co jest najgorsze w naszej egzystencji, w coś najbardziej dobrego, doskonałego.