W 405 punkcie Katechizmu czytamy, że jednym ze skutków grzechu pierworodnego jest skłonność naszej ludzkiej natury do zła – tradycyjnie określana jako trojaka pożądliwość[1]. Oczywiście sama skłonność jest moralnie obojętna, ale stwarza niestety przestrzeń dla pokusy, która jest w stanie doprowadzić człowieka do zaciągnięcia winy osobistej. Słabości naszej natury i siły grzesznej pokusy nikomu raczej nie trzeba udowadniać – wystarczy odnieść się do własnego doświadczenia. Nasuwa się tu jednak dość niewygodne pytanie: w jaki sposób w ogóle doszło do zaistnienia pierwszego grzechu, skoro pokusa nie mogła mieć żadnego zakotwiczenia w niepokalanej naturze pierwszego człowieka? Zacznijmy więc od początku:
Najbardziej przebiegły z wszystkich dzikich zwierząt, które stworzył Bóg, był wąż. Wąż odezwał się do kobiety: „Dlaczego Bóg powiedział: Nie z każdego drzewa rosnącego w ogrodzie jedzcie?”. Kobieta odpowiedziała wężowi: „Możemy jeść owoce z każdego drzewa rosnącego w ogrodzie, tylko co do owocu z tego drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie jedzcie z niego i nawet go nie dotykajcie, abyście nie umarli”. Wąż rzekł na to: „Żadną tam śmiercią nie możecie umrzeć. Bóg bowiem dobrze wie, że tego dnia, którego z niego zjecie, otworzą się wasze oczy i będziecie bogami, którzy rozpoznają dobro i zło”. I kobieta zobaczyła, że to drzewo ma owoce rzeczywiście dobre do spożycia, że miło jest oczom na nie popatrzeć i że dojrzały do tego, by ich skosztować. Wzięła więc z niego owoc i zjadła. Dała go też po sobie swojemu mężowi. Zjedli oboje.
(RDZ 3,1-6)
Widać, że cały ten obszerny fragment skupia się przede wszystkim na poufałej rozmowie węża z kobietą. I to powinien być nasz zasadniczy trop śledzenia diabelskiej metodologii. Kusiciel stawia się w roli pytającego, chcąc nawiązać więź ze swoją ofiarą. Następnie ni stąd, ni zowąd oznajmia, że wie jednak dużo więcej niż Ewa – zna cichy sekret, który Stwórca zręcznie ukrył przed pierwszymi ludźmi. W taki oto sposób nieznajomy pytający staje się w oczach kobiety zaufanym powiernikiem Boskiej tajemnicy, a sam Bóg okazuje się przebiegłym kłamcą. To jest właściwy moment pierwotnego upadku: zerwanie więzi ze Stwórcą i zadzierzgnięcie jej ze złym. W ten sposób wąż łamie w ludzkim sercu stwórcze przymierze z Bogiem i wprowadza go w świat trojakiej pożądliwości, w którym pokusa bez żadnych już przeszkód może zrealizować się w zerwanym owocu. Aby naświetlić to jeszcze wyraźniej, zajrzyjmy do 1 Listu św. Jana:
Nie kochajcie świata ani tego, co w świecie. Jeśli ktoś kocha świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest w świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu oraz pycha życia, nie jest z Ojca, lecz jest ze świata. A świat przemija wraz ze swoją pożądliwością; kto zaś pełni wolę Boga, ten trwa na wieki.
(1J 2,15-17)
Człowiek, idąc za sugestią węża, zobaczył, że zakazany owoc jest dobry do spożycia (pożądliwość ciała), miły dla oka (pożądliwość oczu) i dojrzały do skosztowania (pycha życia). Zwróciwszy swoje serce w stronę świata grzechu, odwrócił się od miłości Ojca. Dramatyczny bieg dalszych wydarzeń, o których opowiada cały Stary Testament, zostaje zatrzymany dopiero przez Tego, który nigdy nie przestał pełnić woli swego Ojca (zob. J 4,33), i w którego sercu ojciec kłamstwa nie był w stanie znaleźć niczego, na co mógłby się powołać (zob. J 14,30c). Prześledźmy zatem jeszcze sam schemat pokusy, której poddany został Chrystus, i zobaczmy, czy strategia złego jest rzeczywiście tak stara, jak świat:
Kiedy [Jezus] już pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł głód. Kusiciel, przystąpiwszy, powiedział do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem”. (…) Wziął Go wówczas diabeł do miasta świętego i postawił na szczycie świątyni. Powiedział mu: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół”. (…) Z kolei wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę. Pokazał Mu wszystkie królestwa świata i ich przepych i powiedział Mu: „Dam ci to wszystko, jeśli upadłszy, pokłonisz mi się”.
(ZOB. MT 4,2-10)
Nie musimy wcale wchodzić w głęboką teologię, aby zauważyć, od czego zaczynają się pierwsze diabelskie natarcia. Po raz kolejny celem ataku staje się ufna więź łącząca ofiarę z Bogiem: „Jeśli jesteś Synem Bożym…”. Siła tego uderzenia jest tym bardziej dotkliwa, że nie tak dawno nad Jordanem Bóg Ojciec osobiście potwierdził owo Synostwo Jezusa (zob. Mt 3,16n). W ostatniej próbie diabeł ogłasza otwarcie, że chce tylko jednego – podważyć wiarygodność Boga i zająć Jego miejsce: „Pokłoń mi się”, a więc: „Pełnij moją wolę i uczyń mnie swoim ojcem” (zob. J 8,44).
Na sam koniec zwróćmy jeszcze uwagę, że między kuszeniem Chrystusa a pierwotną próbą Adama rysuje się swoisty paralelizm. Zbierzmy może powyższe fragmenty w jedno miejsce:
Jeżeli pobyt Jezusa na pustyni będziemy widzieć jako przedłużenie chrztu, poprzez który wziął On na siebie kondycję naszej grzesznej natury (zob. 2Kor 5,21), to owa pustynia (przestrzeń pozbawiona życia), może być odczytana jako symbol przeklętego miejsca, gdzie po swoim upadku znalazł się Adam. Jednakże w przeciwieństwie do pierwszego człowieka Syn Boży nie pozwolił wytrącić sobie z rąk tarczy wiary. Tym samym był w stanie ugasić wszystkie potrójne strzały oskarżyciela (zob. Ef 6,17) i przemienić pustynię trojakiej pożądliwości w ogród pierwotnej rozkoszy. W nieskalanym człowieczeństwie Zbawiciela odzyskujemy zatem naszą utraconą niewinność i wchodzimy w nowe przymierze z Trójjedynym Bogiem[2].
[1] Zob. KKK 405: „Chociaż grzech pierworodny jest grzechem własnym każdego, to jednak w żadnym potomku nie ma on charakteru winy osobistej. Jest pozbawieniem pierwotnej świętości i sprawiedliwości, ale natura ludzka nie jest całkowicie zepsuta: jest zraniona w swoich siłach naturalnych, poddana niewiedzy, cierpieniu i władzy śmierci oraz skłonna do grzechu (ta skłonność do zła jest nazywana «pożądliwością»)”.
[2] Oczywiście kuszenie Jezusa to jeden z etapów Jego zbawczej misji, która, jak wiemy, rozpoczęła się już w momencie wcielenia, a swój kulminacyjny punkt osiągnęła w śmierci krzyżowej i ostatecznie wypełniła się w zmartwychwstaniu. Tylko w tym całościowym kontekście możemy mówić o naszym odkupieniu.