„Ojcze jeśli to możliwe, oddal ode mnie ten kielich” – chyba większość z nas kojarzy to zdanie. Zaryzykuję stwierdzeniem, że obecnie społeczeństwo coraz bardziej zmierza w kierunku ucieczki. W stronę tak zwanego wygodnego życia. Chciałbym jednocześnie podkreślić, że daleko mi do myślenia typu „kiedyś to było, teraz to nie ma”. Raczej chodzi o to, że obecnie ze względu na dostępność internetu i mediów społecznościowych mamy większy przegląd ludzkiej duszy. Zresztą to, że socjalistyczne hasła typu „praca uszlachetnia”, zostały zastąpione przez hedonistyczne frazy wykrzykiwane ze sceny przez współczesnych idoli pokroju Maty czy Young Leosi, tylko potwierdza tę tezę.
Współczesny świat nie chce cierpienia. Takie myślenie pojawia się również wśród katolików. Nieraz podczas wieczorów uwielbienia miałem wrażenie, że jestem w jakiejś iluzorycznej bańce. Że obecne tam osoby, łącznie ze mną, są na jakimś duchowym haju, gdzie ból i cierpienie nie istnieje. Tylko czy jest to coś złego? Oczywiście, że nie. W wierze katolickiej jest miejsce zarówno dla Jezusa ukrzyżowanego, jak i Zmartwychwstałego. A właściwie jedna rzeczywistość nie istnieje bez drugiej i na odwrót. Dla osób, które doświadczyły miłości Jezusa, uwielbianie Go jest czymś oczywistym. A zapominanie o tym, nawet w trudnych momentach, oznaczałoby niewdzięczność. Ale czy w związku z tym powinniśmy przyjmować cierpienie z radością? Przykład Jezusa podczas modlitwy w Ogrójcu pokazuje, że nie. Jego reakcja jest ludzka – naturalna. On w pełni zdawał sobie sprawę z męki, która go czeka. Autentycznie się bał i szukał sposobu, żeby tego uniknąć. Jednak bez drugiej części wypowiedzi – „ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” – pytanie zawarte w tytule moglibyśmy sprowadzić do tezy. Dopiero czytając całość, dostrzegamy mądrość i piękno wiary. Wiary jako relacji z Trójosobowym Bogiem, w której zaufanie i posłuszeństwo stanowi istotę. Na wzór Trójcy Świętej.
Jako ludzie wszyscy odczuwamy lęki i obawy. Szczególnie ostatnie trzy lata dają nam ku temu powody. Pandemia, atak Rosji na Ukrainę, niepewność o jutro. To może nas przerażać. Jednak strach nie jest wymysłem tylko ostatnich lat, ale towarzyszy nam od samego początku. To uczucie jest wpisane w ludzką psychikę. Nawet Jezus, który wielokrotnie uspokajał uczniów słowami „nie lękajcie się”, pocił się krwią w Ogrójcu. Ale On również uczy nas jak najlepiej radzić sobie z tym uczuciem. Tylko pełne pokory zaufanie Ojcu wprowadza pokój i pozwala pokonać paraliżujący strach.