Jako ludzie jesteśmy istotami z natury teleologicznymi, a więc zdolnymi do odkrywania sensu otaczającego nas świata i urzeczywistniania tego sensu w naszej codzienności. Osobista historia każdego z nas składa się zarówno z pomniejszych, doraźnych celów, jak i tych bardziej granicznych i przełomowych, których realizacja zwykle rozciąga się w czasie. Ale istnieje w nas również rodzaj szczególnego dążenia, absorbującego całą naszą osobę z rozumem i wolą na czele. Dążenie to, jak uczy Kościół, jest wyrazem duchowej otwartości człowieka na przyjęcie odwiecznej prawdy i nieskończonego szczęścia[1]. Niemniej jednak każdy z nas na pewno zdążył się już przekonać, że nasze działania nie zawsze są kompatybilne z wybranym przez nas celem. Zawiedzione nadzieje, poczucie bezsensu, chybiony cel… Jednym słowem istna hamartia. Oto najprostsza definicja grzechu. Zobaczmy, co na ten temat ma nam do powiedzenia Pismo Święte:
Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy zrozumiecie, że JA JESTEM i że sam z siebie niczego nie czynię, lecz tak głoszę, jak pouczył mnie Ojciec. Ten, który mnie posłał, jest ze mną. Nie zostawił mnie samego, bo ja zawsze to czynię, co Jemu miłe.
(J 8,28N)
Ten krótki fragment Ewangelii Jana pokazuje nam, że zasadniczym celem misji Jezusa, jedynym pokarmem, którym nieustannie się żywi (zob. J 4,34), jest pełnienie woli Ojca. Każdy gest Chrystusa, każde Jego słowo stanowi lustrzane odbicie działania i myśli Tego, który Go posłał. Innymi słowy, między postępowaniem Syna Bożego a celem, który Mu przyświeca, nie pojawia się najmniejsze nawet pęknięcie. Nietrudno przy tym zauważyć, że jest to postawa zupełnie odwrotna do postawy Adama, który to właśnie swoją własną wolę uczynił ostatecznym punktem odniesienia. Przekraczając zakaz Stwórcy, zwrócił się w stronę samego sobie i minął się z celem, który był mu od zawsze przeznaczony. Dopiero Chrystusowe „TAK” wyrażone słowem w Ogrójcu: „Nie czego ja chcę, lecz czego Ty” (zob. Mk 14,36) i potwierdzone czynem na Golgocie: „Wykonane jest” (zob. J 19,30) raz na zawsze zagłuszyło „NIE” pierwszego człowieka.
Zwróćmy jeszcze uwagę, że ofiara krzyżowa nie jest dziełem czysto ludzkim, ale aktem wcielonego Boga. Chrystus jako nowy Adam nie tylko jednoczy ludzką wolę z wolą Ojca, ale jako Syn Boży odnawia również całe stworzenie (zob. Ap 21,5b). Tym razem już nie z otchłani nicości, lecz z ciemności grzechu, z odwrócenia od pierwotnego celu wzywa nas po imieniu i wskazuje nam właściwy kierunek:
Jeśli ktoś chce iść za mną, niech się wyprze siebie, niech weźmie swój krzyż powszedni i niech podąża za mną. Bo jeśli ktoś będzie chciał zabezpieczyć swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mojego powodu, ten je ocali.
(ŁK 9,23N)
Jako potomkowie Adama, obarczeni pierworodną hamartią – wolą nakierowaną na świat trojakiej pożądliwości – zabiegamy wyłącznie o samych siebie, o to, co podlega nieuchronnej śmierci. Z tego też powodu wołanie Jezusa jest tak radykalne i jednoznaczne: „Jeśli nie chcesz zginąć, musisz zmienić kierunek swojej drogi, to znaczy wyprzeć się siebie i dać się ukrzyżować”. Słowa te brzmią niemal jak nakaz dobrowolnego męczeństwa. Taki sens z pewnością się w nich zawiera. My jednak skupmy się na mniej dosłownym, bardziej podstawowym znaczeniu i spróbujmy odczytać to zdanie jako wezwanie do osobistego nawrócenia:
Nie dostosowujcie się do tego świata, ale odmieniajcie się poprzez odnowę myśli, abyście rozpoznawali, co jest wolą Boga, co dobre, co zjednujące, co doskonałe.
(RZ 12,2)
Św. Paweł stawia sprawę bardzo jasno: żebyśmy mogli rozpoznać właściwy cel, musimy dać się przemienić (gr. metamorphousthe) przez odnowę naszego umysłu. Nasze myślenie powinno przejść radykalną metamorfozę, to znaczy zmienić swoją obecną postać – dokładnie tak, jak ziarno pszenicy, które wrzucone w ziemię, traci swój dotychczasowy kształt, a następnie wyrasta jako bujny kłos (zob. J 12,24).
Podobnie nauczał też św. Piotr, kiedy nawoływał lud Izraela do opamiętania i nawrócenia (zob. Dz 3,19). Pierwszy zwrot „metanoesate”, którym posłużył się Apostoł, znaczy tyle, co „otwórzcie umysł”, „zmieńcie myślenie”. Natomiast drugie określenie „epistrepsate” to termin typowo wojskowy, który pierwotnie oznaczał rozkaz do zawrócenia armii. Pójście za Jezusem to zatem nic innego, jak zmiana duchowej perspektywy („zaprzyj się siebie”) i skierowanie woli w stronę odwiecznego celu („weź swój krzyż”). A jak przekonuje nas ostatni z Apostołów, cel ten zawsze przybiera kształt krzyża – woli Boga przecinającej się z wolą człowieka:
Razem z Chrystusem zostałem ukrzyżowany. I nie ja już żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. A choć żyję w ciele, to żyję dzięki wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i za mnie wydał siebie.
(GA 2,19B-20)
[1] Zob. KKK 27: „Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka”.