fbpx

Opowieść Marii – część II

Część I (dostępna tutaj – kliknij)

Był chłodny i rześki poranek. Maria wyrobiła sobie nawyk picia porannej kawy z Bogiem – jeszcze zanim odezwie się do kogokolwiek.

Widziała, jak żyli inni. Późna pobudka, bieganina, pretensje do pozostałych, byle jakie śniadanie, natłok informacji. Zamiast tego Maria budziła się o 5 rano i pozwalała sobie na ciszę. Lubiła ten stan, gdy siadała na grubym, starym dywanie z kawą i po prostu była. Bóg wiedział, że siedzi tam dla Niego, a ona wiedziała, że do niej przyjdzie. W końcu na Niego czeka. I przychodził. Zawsze.

Mieli bliską relację. Maria prosiła o to, by umieć słyszeć. Nie wynajdywała coraz to nowszych metod na kontakt z Bogiem, nie kolekcjonowała duchowych książek, nie zliczała odmówionych litanii. Ona po prostu była.

Modliła się prosto – Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego. Kiedy jej usta milczały gorało jej serce. Wypowiadała każde słowo z ogromną uwagą. Prosiła Boga, by była cicha i pokorna – dziwne – komentowali w rozmowie inni – bardzo dziwne.

„Ja mam już 50 książek rozmaitej duchowości i nie zniżam się, znaczy – ktoś chciał się poprawić – nie schodzę do mniejszej ilości.”

„A Pismo Święte przeczytałeś?” – zapytała Maria. Zapadła cisza. Cisza, która mówi więcej niż jakiekolwiek słowa. Cisza, która wypełniona paletą uczuć, da się odczytać jako nieznośna. Maria nie miała w oku błysku zwycięstwa. Nie wygrywała wojenek – po prostu wciąż w myślach powtarzała prosząc „cicha i pokorna Panie – cicha i pokorna”. Dzięki temu potrafiła rozmawiać na trudne tematy z każdym. Bez względu na to, czy to ważna persona, czy ktoś mały w oczach świata. „Człowiek potrzebujący Jezusa, to człowiek potrzebujący Jezusa” – myślała.

Wkładała swoje serce we wszystko, co robiła. Cieszyła się z tego, że zajmując się domem mogła oddawać Bogu cześć. Nie w pierwszym miejscu świątyni w ozdobnej sukni, ale na kolanach w pokoju ze szczotką w ręce. Myjąc podłogę wielbiła Boga, szorując naczynia myślała o Maryi, a składając ubrania wracała myślami do tych, których ma po drugiej stronie. A miała o kim myśleć.

Maria wybierając ubóstwo wzbogacała innych. Nie mówiło się o tym na głos, ale każdy wiedział, że w biedzie idzie się do Marii. Tak się po prostu robiło. Często przerywała prace, wycierała ręce o fartuch i widząc czyjś niepokój mawiała – siadaj – już parzę herbatę. Ona już wiedziała.

Ludzie czuli przy niej, że nie muszą nikogo udawać.

Wioletta Kurzydło
Wioletta Kurzydło
Filolog, miłośniczka natury. Najchętniej widzi się w ogródku z dobrą książką.

Przeczytaj również

Comments

Social media

Popularne