fbpx

Spotkanie, które wszystko zmieniło

Wczesny ranek. Wszystko otula mrok i rześkość świtu. Powoli zaczynają śpiewać pierwsze ptaki. Spokój świata, który wypoczął w Szabat. Pośpieszne kroki kobiety. Nie mogła przyjść tu wcześniej, uszanowała Święty Dzień. Ale dzisiaj biegnie, by być jak najszybciej przy Tym, którego kochała. Rozpacz miesza się w niej z potrzebą bycia z Nim, choć jeszcze przez chwilę. Dociera do celu. Zastyga na widok odsuniętego kamienia. Nie ma Go! Ktoś zabrał Jego Ciało! Rozpacz wzrasta, z nią strach i obawa, że już nigdy Go nie zobaczy. A chciała się pożegnać. Dotknąć Go ten ostatni raz. Dopełnić wszystkiego. Kroki. Jest jakiś człowiek! Zanosząc się płaczem, pyta gdzie Go zabrał. W odpowiedzi słyszy jedno słowo. Słowo, które wszystko zmienia: „Mario!”

(Medytacja nad J 20, 1-2. 11-16)

Maria Magdalena nie od razu rozpoznaje Chrystusa. Być może inaczej wygląda Jego uwielbione Ciało. Być może pamięta to jak wyglądał gdy widziała Go po raz ostatni – skatowanego po biczowaniu i śmierci krzyżowej. A może Maria tak bardzo nie spodziewa się Go zobaczyć, że nie rozpoznaje Ukochanej Twarzy. Jest zamknięta w swoim bólu. Szuka Go, ale innego. A tutaj, staje przed nią Zmartwychwstały – łamiąc wszystkie zasady logiki i praw natury. Rozpoznaje Go po tym, że to On rozpoznał ją jako pierwszy. Miłość objawiła się w czułości wypowiadanego imienia osoby kochanej.

Maria w tym spotkaniu nie zatrzymuje Jezusa. Co więcej, Jezus jej samej też nie pozwala się zatrzymać. Posyła ją w drogę: „Idź i powiedz to moim braciom” (J 20, 17b). Spotkanie Zmartwychwstałego zmienia pośpiech przepełniony rozpaczą w pośpiech radości Dobrej Nowiny. Tu nie ma na co czekać. Apostołowie muszą się dowiedzieć – Ten, którego opłakują, ZMARTWYCHWSTAŁ!

Czy jest w nas ta gorąca miłość Marii, która przyprowadziła ją do grobu? Czy mamy serca otwarte by usłyszeć głos Ukochanego, który z czułością wypowiada NASZE imię? Czy jest w nas ten niezwykły zapał i pośpiech, by oznajmić światu, że On naprawdę żyje?

Moje Spotkanie ze Zmartwychwstałym również zaczęło się od grobu. Szukałam Jezusa w swoich wyobrażeniach na Jego temat, ściśle rozumowym poznaniu, obrazach, byciu blisko, w kościele, ale tylko ciałem, bez realnego zaangażowania w to mnie całej. Długo nosiłam w sobie obraz boga sędziego i daremnie próbowałam doskoczyć do doskonałości, by zasłużyć na miłość. Musiałam zyskać świadomość uwikłania w grzech, dotknąć trudnej prawdy o sobie, by zobaczyć, że On jest zupełnie inny. Niezrozumienie, frustracja, poczucie zagubienia, towarzyszyło mi przy tym pustym grobie. Jego wciąż nie było, a ja tak pragnęłam Go wreszcie spotkać. Chciałam doświadczyć bliskości. Przekonać się, czy to, co o Nim mówią, jest prawdziwe. Pragnęłam innego życia. Droga nawrócenia, przemieniania serca, by usłyszeć Jego Głos, trwała prawie rok. Rok mozolnego, stałego poszukiwania, rok nauki miłości, w której już nie patrzyłam na siebie, a zaczęłam patrzeć na Niego. Wtedy przyszedł.

Wyciągnął mnie nie tylko ze swojego, ale również z mojego grobu. Dał początek cudom. Kiedyś słyszałam, że Spotkanie Jezusa zmienia życie. Wydawało mi się to wtedy pustym frazesem, a zarazem rodziło tęsknotę, do tego „czegoś więcej”, którego nie umiałam zdefiniować. Doświadczyłam (i wciąż doświadczam) jak nienawiść do siebie została przemieniona w zachwyt nad pięknem, pogarda kobiecości w głoszenie jej fenomenu, wszechobecny lęk w pokój i odwagę, strach przed bliskością w doświadczenie miłości i piękną relację. Wiem, że to Spotkanie jest nie tylko dla ożywienia serca i zmiany mnie samej, ale na Jego Chwałę. Wiem, że mam iść jak Maria Magdalena, by mówić światu: On prawdziwie Zmartwychwstał!

Maria jest moją nauczycielką. Przyszła do mojego życia przez Sakrament Bierzmowania (choć miałam wtedy inną motywację, wybierając ją na patronkę życia). Uczy mnie miłości do końca. Ukazuje potrzebę ciągłego poszukiwania prawdziwego Jezusa. Uczy codziennej radości zmartwychwstania. Pokazuje, że Bóg nie ma ograniczeń i to kobietę posłał jako Apostołkę Apostołów 😊

Dopiero od niedawna czytam swoje życie przez pryzmat cudu pustego grobu. A Jezus Zmartwychwstały wpisał się w nie od samego początku. On przez swoje powstanie z martwych zmienia ustaloną tradycję – jest coś większego niż stworzenie świata, coś większego niż szabat – jest Niedziela Zmartwychwstania. Od tej pory ten dzień jest pierwszym dniem tygodnia, Dniem Świętym, szczególnie poświęconym Bogu, należącym do Niego (dokładnie to oznacza słowo niedziela z łac. Dominica). Moją patronką jest Maria Magdalena. Mam na imię Dominika. Urodziłam się w Niedzielę Zmartwychwstania. Jestem Jego świadkiem.

***

We wpisie wykorzystano obraz zatytułowany „Mary Magdalene” autorstwa Jonathana Webera.

Dominika Dobkowska
Dominika Dobkowska
Pedagog specjalny, resocjalizator. Uwielbia góry, ciszę, naturę, prostotę, kino skandynawskie, poezję i dobrą kawę. Prywatnie żona, współtworzy profil uKochani, gdzie dzieli się wiarą i miłością. Na portalu m.in. nagrywa cykl dla kobiet.

Przeczytaj również

Comments

Social media

Popularne