Część 4 – Egzotyka
Podróż do Izraela to nie tylko Spotkanie z Bogiem, czy lekcja historii. To także doświadczenie zupełnie innego klimatu, piękna przyrody, zdarzenie z innym językiem, kulturą, mentalnością ludzi.
Przyroda
Będąc w Ziemi Jezusa zachwycało nas piękno i zróżnicowanie geograficzne tego miejsca. Bóg wybrał piękny punkt na mapie na swoje wcielenie.
Pogórze judzkie, obfitujące w pola uprawne i zieloność gajów oliwnych, wybucha kolorami oraz mnogością egzotycznych zwierząt. Jaszczurki, różne gatunki ptaków mogą zachwycać. Dla mnie niezwykłym doświadczeniem była Msza przy ołtarzu polowym na Górze Ośmiu Błogosławieństw, podczas której towarzyszyły nam skrzeczące i zrzucające orzechy papugi. Niesamowite było doświadczenie bycia gościem w ich świecie. Obserwowanie egzotycznych zwierząt w ich naturalnym środowisku. Z drugiej jednak strony przychodziły mi na myśl słowa kantyku trzech młodzieńców „Wszelkie ptaki powietrzne, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!” (Dn 3, 52-90).
Pustynia – skalista, niedostępna. Miejsce bez osiedli, osad ludzkich. Rozgrzane słońcem, bez dostępu do pitnej wody. Nieprzychylne człowiekowi. A jednak z okien autokaru widzieliśmy obozowiska Beduinów – ludzi pustyni. Koczowników, przemieszczających się całymi rodzinami wraz z wielbłądami, kozami. Często niepiśmiennych, prostych, zarazem znających ten świat jak nikt inny. Beduini od wieków żyją na pustyni. Szanują jej surowość, nauczyli się z nią współistnieć. Mimo, że większość z nich nie potrafi czytać, doskonale czytają gwiazdy, potrafią bez map poruszać się po terenie. Są w stanie odnaleźć i wydobyć podziemne źródła wody, dlatego mają dostęp do wody pitnej. Sekrety życia na pustyni przekazują sobie od pokoleń.
Morze Martwe jest ewenementem na skalę świata. Woda tak słona, że nie mieszkają w niej żadne organizmy, śmiercionośna. A zarazem dająca życie i zdrowie – bogactwo minerałów zawartych w wodzie i błocie z dna Morza Martwego jest skarbem dla lekarzy i kosmetologów. Pierwsze wrażenie było dla mnie przytłaczjące – panuje tu ogromny skwar. Woda też nie przynosi ukojenia, jest wyższa od temperatury ludzkiego ciała. Jednak doświadczenie pływania w wodzie, która ma tak dużą siłę wyporu było ciekawe. Zasolenie jest tak duże, że woda bardzo drażniła oczy, nos czy usta. Kąpiel błotna, następnie słoneczna by błoto odpowiednio stwardniało, była naszym ekskluzywnym zabiegiem SPA w naturalnych warunkach (faktycznie rewelacyjnym). Przestałam się dziwić popularności kosmetyków z tym dodatkiem, gdy spróbowałam tego na własnej skórze 😉.
Kultura
Pobyt nad Morzem Martwym był zderzeniem także kulturowym. Spotkaliśmy na plaży kobiety ubrane w jedno częściowe stroje kąpielowe zasłaniające całe ciało od kostek, aż po szyję i nadgarstki. Kobiety miały również zasłonięte włosy. Były to nie tylko muzułmanki, ale również żydówki. Kobiety z rodzin ortodoksyjnych tych dwóch religii zakrywają ciało i włosy, ponieważ podziwiać je może tylko mąż. Ciekawie było słyszeć anglojęzyczne komentarze żydowskich kobiet, o braku szacunku do ciała i publicznym rozbieraniu się (w reakcji na nasze europejskie stroje kąpielowe). Ziemia Święta nie jest Europą. Tutaj kultura jest zupełnie inna.
Żydzi zupełnie inaczej traktują mężczyzn, niż kobiety. Kobieta w tym świecie jest w dużej mierze zależna od męża, to on świadczy o jej pozycji i statucie. Życie kobiet w rodzinach przestrzegających prawa mojżeszowego jest trudne – są matkami kilkorga, kilkanaściorga dzieci (żydzi uznają, że wielodzietność gwarantuje przetrwanie narodu), dbają o dom, podejmują także pracę zarobkową. Dlaczego mają tak dużo obowiązków? Ortodoksyjni żydzi twierdzą, że największym zaszczytem dla mężczyzny jest studiowanie Tory i komentarzy rabinów, a więc to na barkach żon pozostaje zatroszczyć się o resztę, jeśli chcą zbawienia i szczęścia dla swojego męża i swojej rodziny.
Przepisy prawa mojżeszowego wiążą się z prawem koszer (hebr. kaszer – właściwy, odpowiedni) one w dużej mierze określają życie i funkcjonowanie ortodoksyjnych żydów. Dla nas, z perspektywy Europejczyka, są one co najmniej dziwne. Niekoszerne są potrawy (żydzi nie mogą spożywać wieprzowiny), ale także sposób ich podawania czy przyrządzania. Mieliśmy okazję nocować w koszernym hotelu. Doświadczyliśmy tego co oznacza koszerność w kuchni – żydzi mają osobne naczynia do gotowania i podawania produktów mlecznych i mięsnych. Podawane są one oddzielnie (np. jeśli jest ser biały to na stole nie będzie mięsa), trzeba zachować odpowiedni odstęp czasu od spożywania posiłku z nabiałem, by zjeść mięso. Kuchnia żydowska jest zupełnie inna niż nasza – aromatyczna, wyrazista, oparta na warzywach, pastach, hummusie, chałwie i oryginalnych przyprawach. W Izraelu nie jada się zup, jest za to dużo pieczonych warzyw, nawet na śniadanie. Pita, która jest jedynym rodzajem pieczywa, smakuje tu zupełnie inaczej niż w Europie. Zachwycającym połączeniem dla mnie była mocna, palona, przyrządzana po turecku, kawa z kardamonem. Ten smak przywieźliśmy ze sobą do Polski.
Koszerność dotyczy również kobiet – kobiety podczas krwawienia miesięcznego są nieczyste. W tym czasie, aż do rytualnego obmycia się, kobiety mieszkają w innej części domu. Z tego powodu dla żyda inna kobieta jest nieczysta (ponieważ nie może wiedzieć w jakiej fazie cyklu się znajduje). Szczególnie nieczyste są gojki (kobiety spoza religii Izraela, innowierczynie, chrześcijanki). Żydzi nie mogą dotknąć gojki nawet przypadkowo. Strach przed niechcianym dotykiem był zauważalny szczególnie w Jerozolimie – żydzi przechodząc (a właściwie przebiegając) przez ciasne, zatłoczone uliczki, krzyczeli aby zejść im z drogi.
Przebywając w hotelu koszer zdziwiliśmy się nie tylko podziałem kuchni. Zadziwiający był dla nas tryb windy „szabat”. Był to przycisk, taki sam jak przycisk piętra, aktywujący nieznane nam funkcje. W szabat (od piątkowego zmierzchu do soboty wieczorem) winda zatrzymywała się na każdym z kilkunastu pięter budynku (bez względu na to czy była taka potrzeba). Zatrzymywała się, by żydzi przebywający w hotelu nie musieli w szabat wykonywać pracy (co jest zakazane prawem mojżeszowym). Pracą w rozumieniu prawa, jest wszystko to co dotyczyło czynności związanych z budową świątyni jerozolimskiej. Nie wolno więc np. wprawiać maszyn w ruch (jeśli już uruchomi maszynę ktoś inny, to żyd może z niej korzystać).
Mimo ogromnej różnicy kulturowej, która może wprawiać w osłupienie, żydzi są narodem, który jakoś mnie porusza swoim sposobem życia. Bardzo kultywują pamięć historyczną, zarówno tę starożytną, dotyczącą początków narodu i tę mroczną związaną z drugą wojną światową. Ortodoksyjne, wierzące rodziny są zakorzenione w Słowie, gdzie wiara w sposób nie tylko symboliczny, ale również faktyczny przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. (Wspominałam o tym pisząc o obchodach bar micwy, odsyłam do wpisu na fb: https://www.facebook.com/luxstrona/posts/pfbid0da8UHvKL2iFaHaJbUNhPn8psXntSj1hoDpX3QcU5ZRLDF1zXiD13Hh9BtesrWyovl ). Ten religijny autorytet ojca, jego prowadzenie w wierze, jest dla mnie bardzo poruszający. Znają Pięcioksiąg na pamięć, uczą się Słowa już we wczesnym dzieciństwie. Porusza mnie radykalny sposób przeżywania wiary przez Naród Wybrany. Wiary, która w bardzo konkretny sposób przekłada się na życie. Czy nasza wiara jest widoczna na zewnątrz? Czy przeżywamy ją tylko wewnętrznie, traktując jako prywatną sprawę?
Nasza relacja z Bogiem jest prywatna, w sensie intymnej zażyłości kochających się Osób, którą ciężko opisać komuś innemu. Jednak jest także publiczna – powinna bardzo jasno i konkretnie przekładać się na nasze postępowanie, nastawienie, hierarchię wartości, przebywanie z drugim człowiekiem.
Świadectwo wiary jest wyzwaniem. Również w Ziemi Świętej. Ale o tym niebawem.
Ciąg dalszy nastąpi…