Ziemia Święta – miejsce spotkań z Bogiem Patriarchów i Proroków, miejsce poczęcia, narodzenia, dorastania, głoszenia Ewangelii, śmierci i zmartwychwstania Boga Człowieka. Najświętszy skrawek globu. Jednak jest to miejsce bardzo dalekie od świętości i pokoju.
Kraj militarny
Izrael jest nie tylko państwem religijnym, ale także militarnym. Wszyscy obywatele, zarówno chłopcy jak i dziewczęta, w wieku 16 lat rozpoczynają obowiązkową, dwuletnią służbę wojskową. Od niedawna dotyczy to także dzieci z ortodoksyjnych rodzin, ponieważ stworzono dla nich oddziały niekoedukacyjne, umożliwiono przestrzeganie prawa mojżeszowego. Armia izraelska, jedna z najlepszych na świecie, szczyci się tym, że jest mało zhierarchizowana – szeregowy żołnierz sam może decydować np. o użyciu broni jeśli uzna, że jego życie (lub suwerenność, interesy państwa) jest zagrożone. Tak samo od funkcjonariusza straży granicznej zależy nasza możliwość (lub jej brak) wjazdu na teren kraju. Bardzo często przemieszczając się po Izraelu, a zwłaszcza w Jerozolimie, można spotkań oddziały nastoletnich, uzbrojonych żołnierzy. Po 2 letniej obowiązkowej służbie, znaczna część społeczeństwa zostaje w armii. Daje to bardzo duże przywileje – np. łatwość w dostaniu się na uniwersytety i finansowanie kosztów studiów, zapewnienie mieszkania. Żołnierz izraelski po odbyciu służby obowiązkowej nie musi chodzić w mundurze, ma także pozwolenie na broń – stąd tak obcy nam i niepokojący widok „cywili” z pistoletami przewieszonymi przez plecy. Taki układ sił, prowadzenie polityki strachu, może w pielgrzymach budzić niepokój. Jednak jeśli zostawimy europejskie standardy i przyjmiemy ten świat taki jaki jest, będziemy stosować się do poleceń i wymogów np. straży granicznej, nic nam nie grozi.
Dystrykty
Dużo trudniejsze życie w Izraelu mają Palestyńczycy. Obecnie Palestyny nie ma na mapie świata, ludność tej narodowości (chrześcijanie i muzułmanie) jest pod ścisłym nadzorem państwa Izrael. Przerażający jest widok ogromnego muru, strzeżonego umundurowanym wojskiem i drutem kolczastym, który rozciąga się przez cały kraj, odgradzając żydów od Palestyńczyków. Życie za murem jest ściśle związane z dystryktem, rodzajem Autonomii Palestyńskiej, w którym się znajdujemy.
Dystrykty typu C są to tereny całkowicie podległe żydom, zarówno jeśli chodzi o przedstawicieli władzy jak i wojsko. Życie mieszkańców jest tutaj najtrudniejsze. Na terenie dystryktu typu B stacjonuje wojsko izraelskie, ale Palestyńczycy mają swoich przedstawicieli w strukturach samorządowych. Dystrykt typu A jest niezależny od Izraela, jednak brak wojska i wyszkolonych sił policji (co jest zakazane prawnie) sprawia, że na tych terenach, w dużej mierze, panuje bezprawie.
Aby przemieszczać się z Autonomii jednego typu, do drugiego potrzebne są przepustki i zezwolenia. Między dystryktami są przejścia graniczne, ludzie czekają w długich kolejkach, muszą okazać dokumenty, przepustki, przechodzą kontrolę bezpieczeństwa. W Autonomii typu C jest bardzo duży problem z pracą, dlatego sytuacja tutejszej ludności jest bardzo trudna (szczególnie gdy posiada się 8 godzinną przepustkę). Może się okazać, że człowiek stoi w kolejce 2-3 godziny by wyjść na zewnątrz, w ciągu dnia jest najęty do pracy na 2-3 godziny (o ile praca dla niego w danym dniu się znajdzie), bo później musi wracać na drugą stronę muru. Za spóźnienie grozi odebranie przepustki, a tym samym tej ostatniej nadziei na lepsze życie.
Betlejemskie getto
Najsmutniejszym obrazem podziałów i nierówności społecznych było dla mnie Betlejem. Dom Chleba, który teraz umiera z głodu. Żydzi stworzyli na tych terenach obóz dla Palestyńczyków. Życie toczy się tutaj za murem. Prowadzona polityka strachu i ukazywania silniejszego jest tak duża, że władze Izraela decydują o dostępie do wody i prądu na tych terenach. Dzisiaj w cywilizowanym świecie, w klimacie gdzie przez większą część roku panuje upał, prąd jest tylko przez 3 godziny dziennie. Woda 2 razy w tygodniu. Represje na Palestyńczykach są tak duże, a życie tutaj tak trudne, że poczucie niesprawiedliwości i bezsensu sięga bardzo wysokiego poziomu. Przerażający jest fakt, że dla muzułmanów akty terroryzmu są rozumiane tutaj jako jedyne wyjście z beznadziejnej sytuacji. Nie ma możliwości na lepsze życie tutaj, więc wyznawcy Allaha wierzą, że święta wojna, nawet doprowadzająca do odebrania sobie życia w imię Boga, doprowadzi ich do zbawienia. Nie mając nic na ziemi wierzą w uzyskanie szczęścia w życiu wiecznym.
Bardzo trudna jest, także sytuacja chrześcijan. Betlejem, przed zamknięciem Izraela na czas pandemii, żyło z turystyki. To pielgrzymi utrzymywali miasto, kupując dewocjonalia, pamiątki z drzewa oliwnego, z których słynie ten rejon. W czasie covidu zaczęło umierać z głodu. Dużo przedsiębiorstw upadło. Wyznawcy Chrystusa obecnie, jeśli tylko mogą, uciekają z miasta Jego narodzenia. Tutaj nic na nich nie czeka, mimo np. posiadanych domów nie mają funduszy na podstawowe potrzeby, brakuje pracy, brakuje nadziei na wolność. Bardzo smutna jest świadomość, że w miejscu narodzin Chrystusa, narodzin Chrześcijaństwa, dziś prawie nie ma chrześcijan.
Polskie Siostry – promyk nadziei
W Betlejem jest jeden dom, który stanowczo wyróżnia się wśród innych. Dom z pięknym ogrodem, placem zabaw, gdzie nie brakuje jedzenia. Dom Pokoju. Bezpieczna przystań stworzona przez Siostry Elżbietanki. Dom Pokoju powstał jako stabilne schronienie dla dzieci ubogich i osieroconych, dotkniętych nędzą, przemocą i wojną.
Mieliśmy zaszczyt być w Domu Pokoju. Nazwa tego miejsca jest nieprzypadkowa i bardzo zobowiązuje. W Domu Pokoju – pokój jest jedną z najważniejszych wartości. Tutaj uczą się wspólnego życia dzieci palestyńskie (muzułmańskie i chrześcijańskie) oraz żydowskie (na których konflikty zbrojne także odcisnęły piętno). Siostry uczą dzieci i młodzież wzajemnego szacunku oraz postępowania nieopartego na agresji. Dzieci chodzą do szkoły, uczęszczają na lekcje religii (odpowiednie dla wyznawanej wiary), mają blisko plac zabaw, zapewnione wyżywienie, nocleg. Tutaj mają także zajęcia edukacyjne, by mogły nadrabiać braki, rozwijać uzdolnienia. Siostry są bardzo otwarte na formy wsparcia – przyjmują wolontariuszy (głównie z Polski), którzy pomagają dzieciom w nauce i spędzają z nimi czas. Od czasu zamknięcia Betlejem na świat, Elżbietanki nie pracują tylko z dziećmi – organizują, także paczki dla rodzin żyjących w skrajnej biedzie, oferują dostęp do wody, posiłek.
Przebywanie w tym Domu było dla mnie doświadczeniem dobra. Doświadczeniem pokoju i jedności. Jedności, która jest tak potrzebna Ziemi Świętej.
Było warto?
Ta inna, pokiereszowana podziałami i brakiem pokoju, twarz Ziemi Świętej może przerażać. I przeraża. We mnie wywołuje niezrozumienie, niepogodzenie się z niesprawiedliwością społeczną, wstrząs. Ale taki także jest Izrael. Czy w takim razie warto tutaj przyjeżdżać?
Odpowiedź jest dla mnie, dla nas, jednoznaczna. Oczywiście, że warto. Mimo tego bólu i trudu, który jest widoczny, mimo innych, nieeuropejskich standardów. Chrześcijanie tych ziem bardzo nas potrzebują. Powolne otwarcie na turystykę, przyjazd pielgrzymek, może spowodować zmianę na lepsze ich sytuacji materialnej. Jesteśmy nadzieją na lepsze jutro dla ludzi mieszkających za murem.
Nie zamienilibyśmy naszej podróży poślubnej na inną. Tutaj dotknęliśmy prawd naszej wiary. Tutaj mogliśmy doświadczyć głębiej, inaczej, historii zapisanych na kartach Biblii. Czułam kołysanie łodzi, która stanęła na środku jeziora. Dotknęłam miejsca narodzenia, zwiastowania, kamienia Golgoty, weszłam do Pustego Grobu. Doświadczyłam tego wszystkiego w jedności z moim mężem, doświadczaliśmy tego wspólnie. Teraz gdy czytamy Ewangelię, dzielimy się Słowem, mamy przed oczami tamte miejsca, kolory, smaki, zapachy. Ewangelia otrzymała nowy wymiar. Wymiar Ziemi Świętej. Odległe miejsca i wydarzenia stały się bliskie i namacalne. W Ziemi Świętej powszechny jest symbol krzyża złożonego z czterech małych krzyży i jednego dużego łączącego je wszystkie. To jest właśnie sedno – cztery Ewangelie połączone jedną – Ewangelią Ziemi Świętej – Ewangelią Doświadczenia.