Ze sztuką bywa tak, że budzi ona czasem skojarzenia inne od zamierzonych. Tak jest i tym razem. Przygotowałem dla Państwa zestawienie piosenek, które z pozoru nie mają związku ze świętami Bożego Narodzenia, a mimo to ja paradoksalnie je z nimi identyfikuje. Mam nadzieję, że poniższe około muzyczne rozważania pozwolą nam lepiej przygotować się na okres Bożego Narodzenia.
Piąty smak
Podmiotem lirycznym w naszej pierwszej piosence jest kobieta spodziewająca się dziecka, syna. Brzmi znajomo, prawda? Zupełnie jak Maryja. Czy powód mojego skojarzenia zaczyna się rozjaśniać? Mam nadzieję, że tak. Zdanie o tym, że matka czuję, jakby był On tu od zawsze, wiążę z tym, że nasz mały bohater istniał już zanim powstał świat i brał udział w jego tworzeniu. Mama zastanawia się więc, czy to bardziej Ona dała życie mu, czy bardziej On jej. Pozornie chodzi jej o radość, którą czerpie z macierzyństwa i o to, że daje jej ono nowe życie, nowy rozdział. Podświadomie jednak prorokuje, że to ten mały cud będzie miał moc dawać nowe życie innym. Jezus na zawsze zmienił życie Maryi, zarówno w takim wymiarze, jak każde dziecko odmienia i reorganizuje życie kobiety, jak i w zakresie mniej przyziemnym i codziennym, a mianowicie bycia Matką Boga. Maria nie do końca jednak zdawała sobie z tego sprawę. Mogła nie rozumieć w pełni swojej misji. Mimo to wszystko zachowywała w sercu (Łk 2,19). Potomek jest dla matki klejnotem. Jezus z powodu swojej wyjątkowości był nim w sposób szczególny. Dzięki niemu pokorna służebnica mogła stawać się lepszą każdego dnia. Być może będąc w stanie błogosławionym myślała, że jej pierworodny pozna ukochaną, założy rodzinę i opuści matkę jak nakazuje Słowo Boże. Nie mogła Ona przewidzieć losu swojego syna, dlatego mogła się uczyć niepytania o jutro, o przyszłość, nieprzewidywania jej. Tym bardziej, że ich wspólna historia była tak nieprzewidywalna. W końcu za chwilę będą musieli uciekać przed mściwym, żądnym władzy i krwi ziemskim królem. Mesjasz był bez grzechu, natomiast jego rodzicielka mogła podobnie jak podmiot liryczny z piosenki „Umamy (Korzenie i skrzydła)” zakładać, że popełni w życiu kilka błędów. Przecież ta sama niewiasta pytała Archanioła Gabriela, jak to możliwe, że zajdzie w ciążę, skoro nie ma z kim, bo przecież nie posiada męża. Można powiedzieć, że umierając na krzyżu Chrystus złamał Mamie serce, rozdarł na pół. Być może doprowadziło to do jej do łez. Ona jednak była przy nim, zresztą jak zawsze, czego mogła być pewna już w chwili narodzin.
Piosenka Ewy Farnej koresponduje nie tylko z historią Maryi, lecz także po prostu matki jako takiej. Jest pisana od serca dla serca.
Królu mój
Święta rodzina, to nie tylko Maria i Jezus, ale także opiekun. W czasie po narodzinach Zbawiciela, spośród wszystkich osób na Ziemi, to właśnie Józef mógł śpiewać Jezusowi: „Królu mój”. Opiekował się On Jezusem i Maryją, po interwencji Boga, który posłał mu we śnie Archanioła, aby rozwiać Jego obawy. Choć ten rzemieślnik jawi się nam, jako milczący, ponieważ nie powiedział w Biblii ani słowa, to możemy sobie tylko wyobrazić, jak śpiewa dziecku do snu. Narodziny Syna Bożego wywróciły życie naszego bohatera do góry nogami, podobnie jak takie wydarzenie odmienia losy współczesnych mężczyzn, ich podejście do życia, zachowanie. Przeszedł On przyspieszony kurs dojrzewania do rodzicielstwa, gdyż na Jego barkach spoczęło zapewnienie rodzinie bezpiecznego schronienia. Z królewskiego rodu Dawida. Józef znalazł się w sytuacji granicznej, dlatego zapewne nie mógł spać. Wiele obaw nim targało. Musiał się przejmować tym, co będą jedli, pili, gdzie się ukryją, bronić rodziny, słuchać głosu Ducha Świętego. Mógł myśleć, że Jezus jest mały jak muszelka i wymaga sam opieki, ale wkrótce będzie miał te „spodnie na szelkach” i będzie pomagał Tacie.
Teraz także my możemy śpiewać o naszym Zbawicielu: „Królu mój”. Oglądamy go maleńkiego jak okruszek w stajenkach, szopkach, na pocztówkach bożonarodzeniowych, ale już niedługo ta maleńka miłość będzie wielka, dusza Jezusa będzie dorosła. W kolejnych dniach roku będziemy wspominać wjazd Mesjasza na osiołku i usłyszymy o tabliczce na krzyżu, nazywającej naszego mistrza Królem żydowskim. Jego królewska godność dopełni się. Kropką nad i będzie wniebowstąpienie i zasiadanie po prawicy Boga na tronie, ale na razie Jezus w sensie symbolicznym i wspomnieniowym jest malusieńki.
Choć Agnieszka Osiecka, pisząc tekst „Kołysanki dla okruszka” nie miała na myśli Syna Bożego, to jej piosenka w mojej (nad)interpretacji może nam pomóc w przeżywaniu Adwentu.
Zróbcie mi miejsce
Skupmy się teraz na centralnej postaci Świąt Bożego Narodzenia, czyli na… (tu niespodzianka) Zbawicielu. Solenizant chce być obecny na swoich urodzinach, podobnie Jezus pragnie, abyśmy zaprosili Go do naszych domów. Chciałby usłyszeć, co nas boli. Może to się stać podczas modlitwy, czy w sytuacji, kiedy to On zaprasza na do swego stołu, czyli podczas Eucharystii. Być może w trakcie wieczerzy dojdzie do wielu pojednań i przeprosin, a to również wiąże się niekiedy ze wspomnieniami tego, co nas boli. Chrystus chce w trakcie kolacji wigilijnej słuchać naszych opowieści, żartów i śpiewania kolęd na Jego cześć. Pragnie uczestniczyć w naszym życiu, a także być tematem świątecznych rozmów. Szuka miejsca w naszym sercu i życiu. Jego wolą jest przyjście do nas, w tym np. w Komunii Świętej i zostanie na dłużej.
Życzę sobie i Państwu, aby w te Święta Bożego Narodzenia udało się wreszcie zaprosić Jezusa do naszych stołów i serc.