W dostępie do różnorodnych artykułów spożywczych i dóbr konsumpcyjnych nie ma problemu. Mnogość sklepów i wypełnione półki wydają się sugerować, że nie martwimy się o dostępność produktów, lecz raczej o to, który wybrać.
Konsumpcjonizm do którego przywykliśmy, sprawia, że nie zastanawiamy się, czy dany produkt jest dostępny, a raczej, który z dostępnych wybrać. Niestety, taka postawa może przeniknąć również sferę duchową.
Dlaczego „niestety”? O ile nie ma nic złego w wybieraniu produktów w sklepie, o tyle budowanie wiary na zasadzie zakupów w hipermarkecie staje się poważnym zagrożeniem.
Na czym polega duchowość hipermarketu? Przede wszystkim na selektywnym podejściu do mojego osobistego systemu wierzeń (jak do koszyka zakupowego) – wybieram tylko to, co mi odpowiada. Ktoś może cenić niedzielną Eucharystię, ale niekoniecznie piątkową wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Dyskusja nad sensownością formy piątkowego postu jest możliwa, ale rezygnacja z niego to już duchowość hipermarketu.
Duchowość taką można podzielić na dwa mniejsze zagadnienia. Możemy być w „sklepie” katolickim, wybierając to, co nam pasuje, a co niekoniecznie, ale w obrębie wiary katolickiej. Albo można znaleźć się w sklepie wieloreligijnym, gdzie to zagadnienie nabiera szerszego znaczenia. Przyjrzyjmy się tym dwóm rodzajom duchowości hipermarketu.
Katolicki hipermarket
Nasze życie opiera się na wyborach – wybieramy zawód, realizujemy marzenia, decydujemy, co zjemy, a także, co najważniejsze, wybieramy system wartości, często oparty na wierze.
Problem pojawia się wtedy, kiedy utożsamieni z wyznaniem katolickim traktujemy wybiórczo to czego naucza Jezus i czego naucza Kościół. Można nazywać się katolikiem, ale do „koszyka życia” nie wrzucać przykazań kościelnych, a na Mszy pojawiać się od wielkiego święta i pogrzebu. Możemy wyznawać prawdę o Bożym Miłosierdziu, ale bagatelizować sprawiedliwość Bożą. To przejawy duchowości hipermarketu, które subtelnie podważają nauki wiary.
Co więcej, współcześnie chyba najbardziej niebezpiecznym przejawem takiej duchowości jest jego polski przejaw. Podkreślanie roli objawień prywatnych i nabożeństw z nimi związanymi kosztem posłuszeństwa Kościołowi, a często także kosztem prawdy Ewangelii.
Jezus jednak zaprasza by Jego słowa przyjmować w całości. Sam przecież powiedział: „Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale” (Mt 7,24). Tutaj nie ma gwiazdki znanej z umów, nie ma wyłączeń, ale zaproszenie do przyjmowania słów Jezusa w całości.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że Jezus nie podał przykazań kościelnych, bo jest to prawo czysto kościelne. I mają rację. Z jednym drobnym zastrzeżeniem, bo sam Jezus budując wspólnotę Kościoła powiedział: „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał” (Mt 10,40).
Multireligijny market
Większym zagrożeniem jest jednak budowanie wiary na multireligijności. Z jednej strony można wierzyć w niebo, czyściec i piekło, a z drugiej strony nie mieć nic przeciwko buddyjskiej „karmie”. To wyraźnie widać na wielu profilach społecznościowych, gdzie ktoś raz udostępnia wzruszające religijne obrazki, a innym razem grafiki „karma wraca”.
Jeszcze innym przykładem będzie określanie się jako katolik wierzący w Boga, a z drugiej strony bardzo poważnie traktujący horoskopy czy wróżby. Z jednej strony można modlić się do osobowego Boga, a z drugiej wnikać w siebie w medytacji. Postawa wybierania z różnych religii tego co mi odpowiada nie prowadzi do bycia autentycznym chrześcijaninem, co raczej prowadzi do zaspokajania swoich potrzeb i nie ma z chrześcijaństwem nic wspólnego.
Św. Augustyn mawiał: „Jeżeli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”. To piękne zdanie, które ma praktyczne zastosowanie. Stawiając Boga na pierwszym miejscu, wierzysz w Niego najbardziej – bardziej niż w siebie, bardziej niż w cokolwiek, co mogłoby przynieść szczęście. Bóg staje się źródłem szczęścia, miłości i prawdy.
Dojrzała duchowość
Człowiek dojrzały duchowo zrozumie, że autentyczna wiara nie opiera się na zaspokajaniu swoich potrzeb psychicznych przez wybiórcze praktyki religijne. Czasami duchowość będzie wiązała się z wyrzeczeniami i pewnym trudem, ale czy sam Jezus nie powiedział: „jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,14).
Chrześcijaństwo nie polega na zakupach w hipermarkecie, gdzie wybieram co mi odpowiada, a co nie, ale wzięciem całości nauczania Jezusa i tego, co naucza Kościół.
Niech podsumowaniem będą słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus: „Miłość żywi się wyrzeczeniami: im bardziej odmawiamy sobie wrodzonej przyjemności, tym mocniej i bezinteresowniej kochamy”.