fbpx

Widzę Go, lecz jeszcze nie teraz

A kiedy Jezus urodził się w Betlejem w Judei za dni króla Heroda, mędrcy przybyli ze Wschodu do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest narodzony Król Judejczyków? Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon”. Kiedy król Herod dowiedział się [o tym], przestraszył się, a za nim cała Jerozolima. Zebrawszy wszystkich arcykapłanów i uczonych tego ludu, pytał ich, gdzie się ma Mesjasz urodzić. A oni mu odpowiedzieli: „W Betlejem w Judei. Tak bowiem jest zapisane przez proroka: A ty, Betlejem, ziemio Judy, wcale nie najmniejsze jesteś wśród głównych [miast] Judy, bo z ciebie wyjdzie Przewodnik, który paść będzie mój lud, Izraela”.

(Mt 2,1-6)

Mędrcy ze Wschodu i Herod ze swą arcykapłańską świtą. Mentalnie dwa całkowicie różne obozy, a w tle wybrzmiewające jedno i to samo pytanie: „Gdzie urodził się Mesjasz?”. Pierwsi szukają Go, żeby uczcić darami nowe życie, drudzy – jak się później przekonamy – żeby to życie jak najszybciej zakończyć. Jednoznaczna reakcja bohaterów tej sceny tylko potwierdza, że człowiek zawsze patrzy na świat przez pryzmat własnego serca: strachu lub miłości.

Serce Heroda bez wątpienia ukierunkowane jest wyłącznie horyzontalnie, obejmuje swym zasięgiem jedynie granice własnego królestwa. A jeśli sięga nieco dalej, to tylko po to, by upewnić się, czy tuż za murem nie czai się żaden nieprzyjaciel mający zakusy na królewskie berło.

Serca mędrców natomiast zdają się obierać zupełnie inny azymut – wpatrzone są w górę, wyczekując przyszłego znaku zapowiedzianego przez proroka w odległej przeszłości. Mowa tu oczywiście o mezopotamskim wieszczu, Balaamie. Myślę, że treść tego niezwykłego przesłania jest na tyle istotna, że warto się z nią zapoznać bezpośrednio:

„Mówi Balaam, syn Beora, mówi człowiek, który widzi naprawdę, który słyszy słowa Boga, który otrzymuje pouczenia od Najwyższego, który miał widzenia Boga we śnie, choć zasłonięte były oczy jego. Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, oglądam go, ale nie z bliska! Wschodzi gwiazda z Jakuba, a w Izraelu podnosi się berło!”

(Lb 24,15b-17b)

Niesamowite w tym wszystkim jest to, że głos Boga był w stanie przemówić nawet do pogańskiego serca. Zarówno przybysze ze Wschodu, jak i prorok Balaam znajdowali się poza obszarem oficjalnej historii zbawienia, a mimo to wszyscy oni stali się ostatecznie jej uczestnikami. Tym bardziej smutny jest jednak fakt, że sami arcykapłani i uczeni w Piśmie, którzy z tak wielką biegłością recytowali proroctwo Micheasza, nie byli w stanie zrozumieć znaczenia czytanych przez siebie słów. A przecież to oni byli dziedzicami Bożej obietnicy, to ich serce nosiło w pamięci krzyk ojców: „Gdzież są, o Panie, Twoje dawne łaski, które zaprzysiągłeś Dawidowi na swoją wierność? Jak długo, Panie? Czy zawsze będziesz się ukrywał?” (zob. Ps 89,47.50). Mimo że byli tak bardzo blisko i żyli we właściwym czasie, to nie rozpoznali otaczających ich znaków.

Od kierunku, jaki obiera ludzkie serce, zależy więc to, czego będzie ono w stanie doświadczyć. W tym przypadku inspiracją powinna być dla nas postawa mędrców, którzy przylgnęli do prorockiej mowy tak mocno, że wytrwali do nadejścia świtu i zobaczyli, jak gwiazda poranna wschodzi w ich sercach (zob. 2P 1,19):

„Ja jestem korzeniem, potomkiem Dawida, gwiazdą świetlistą, poranną”.

(Ap 22,16b)
Michał Ciechanowski
Michał Ciechanowski
Absolwent teologii i filozofii. Na łamach LUX Portalu ze skarbca tradycji katolickiej chce wydobywać rzeczy nowe i stare. Największa słabość – twórczość Ratzingera i yerba mate.
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Przeczytaj również

Comments

Social media

Popularne