„Szczęśliwi, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9)
Siódme, przedostatnie już błogosławieństwo nazywa szczęśliwymi ludzi wprowadzających pokój i obiecuje im swoistą „adopcję” przez Boga. Świat wokół nas jest wciąż skłócony – począwszy od naszych codziennych relacji z innymi, aż po wielkie światowe konflikty niosące śmierć i zniszczenie. Do takiego świata posyła nas Jezus i zachęca, by w tą trudną rzeczywistość nieść pokój. Co to oznacza? Na czym polega wprowadzanie pokoju i dlaczego nie jest to takie łatwe jak się wydaje? I czy wprowadzanie pokoju usprawiedliwia łamanie przykazań? Zapraszam do spojrzenia na siódme błogosławieństwo.
Dostrzegać i działać
Słownictwo użyte przez Ewangelistę w pierwszej części błogosławieństwa jest niezwykle rzadkie. Ludzie wprowadzający pokój są tutaj określeni jednym greckim terminem – εἰρηνοποιοί (eirenopoioi). Przymiotnik ten pojawia się w cały Piśmie Świętym tylko ten jeden raz, właśnie w Mt 5,9. Jako czasownik również pojawia się tylko raz. W Księdze Przysłów znajduje się fragment mówiący, że „kto szczerze upomina, sprawia pokój” (Prz 10,10 w greckiej wersji LXX). Upominanie kogokolwiek musi poprzedzać zauważenie i dokonanie oceny czyjegoś postępowania. A zatem pierwsza wskazówka – człowiek może więc wprowadzać pokój zauważając zło i podejmując działanie w celu jego wyeliminowania – bo taki cel ma przecież upominanie.
W czasach Starego Testamentu słowo „pokój” (szalom) pojawia się bardzo często i wielu różnych kontekstach. W języku potocznym może być zwykłym, codziennym pozdrowieniem (coś w stylu naszego „dzień dobry”). Szalom to także „pokój jako sytuacja przeciwna wojnie”, „błogosławieństwo”, a nawet „zbawienie” lub przyszłe „królestwo Boże”. Mesjasza nazywano często „Księciem pokoju” (por. Iz 9,5-6; Mi 5,4).
W żydowskiej literaturze znajduje się wiele zachęt do czynienia pokoju. Jedno z ciekawszych pouczeń głosi, że „wszystkie kłamstwa są zabronione, z wyjątkiem jednego, które ma na celu ustanowienie pokoju między człowiekiem a jego bliźnim”. Ósme przykazanie Dekalogu miało więc tutaj pewien wyjątek w zastosowaniu. Rabini stawiali wprowadzanie pokoju między bliźnimi obok tak wartościowych czynów jak studiowanie Tory, szacunek wobec rodziców czy dzieła miłosierdzia. „Czynić pokój” oznaczało dla nich aktywne działanie na rzecz pojednania osób pozostających w jakimkolwiek konflikcie.
Miłość nieprzyjaciół również jest formą czynienia pokoju. Dokonuje się to przez modlitwę za swoich nieprzyjaciół, pozdrawianie ich i życzliwość. Nie ma tutaj jednocześnie mowy o żadnym przymusie i narzucaniu się. Ewangeliczny pacyfizm nie polega na unikaniu konfrontacji i odrzucaniu wymagań Ewangelii za cenę zbudowania pokoju. Wierność Bogu może przecież prowadzić do konfliktów nawet z najbliższymi (por. Mt 10,34-39). Doskonały przykład wprowadzania pokoju dał sam Jezus – w pewnym sensie „wchłonął” w siebie nienawiść i wrogość Żydów i pogan. Wobec negatywnego nastawienia prezentuje postawę miłości i życzliwości, nawet w godzinę śmierci modli się za swoich wrogów: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (por. Łk 23,34).
Dziecko swojego Ojca
Ludzie wprowadzający pokój „będą nazwani” synami Bożymi. Znów powraca znana z poprzednich błogosławieństw strona bierna wskazująca na działanie Boga. A zatem – sam Bóg nazwie ich swoimi synami, swoimi dziećmi. Przywołuje to na myśl sakrament chrztu, w którym stajemy się członkami Kościoła i dziećmi Bożymi. Motyw Boga jako Ojca dominuje w całym Kazaniu na Górze – pojawia się aż 16 razy (w całej Ewangelii Mateusza w sumie 21 razy).
Wszystkie wzmianki o Bogu jako Ojcu występujące w Kazaniu na Górze tworzą specyficzną strukturę koncentryczną. Ważne miejsce zajmuje w niej tekst Mt 5,43-45a łączący w sobie motyw miłości (i pośrednio czynienia pokoju) oraz ojcostwa: „miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie”.
Najbardziej istotna jest tutaj relacja Ojciec-dziecko. Ludzie wprowadzający pokój będą mieli najściślejszą więź z Bogiem, będą do Niego podobni w miłości. Miłość bowiem, a szczególnie miłość w stosunku do nieprzyjaciół, jest najlepszą charakterystyką Boga.
Dziel i rządź? No niekoniecznie…
Choć błogosławieństwo sugeruje, że ludzie wprowadzający pokój dopiero zostaną nazwani dziećmi Bożymi, to jednak mając na uwadze przyjęty sakrament chrztu widać, że obietnica ta w pewnym sensie już się zrealizowała. Czynienie pokoju wydaje się być wiec nie tylko cechą ludzi szczęśliwych, ale może przede wszystkim zadaniem i obowiązkiem wynikającym z sakramentu chrztu.
Jezus oskarżany przez Żydów o posługiwanie się mocą Belzebuba wygłosił, odpowiedział im „jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać” (por. Mk 3,24-25). Powinniśmy więc postawić sobie pytanie, czy wprowadzam pokój w społecznościach, w których na co dzień przebywam? Coraz częściej nasze działanie przypomina realizację starożytnej rzymskiej sentencji „divide et impera” (pol. dziel i rządź). Siódme błogosławieństwo wskazuje inną perspektywę. Chrześcijanin to ten, który wprowadza pokój, a nie wojnę; ten, który łączy, a nie dzieli; ten, który kocha, a nie nienawidzi. Po której stronie „barykady” jestem?