„Pan mym pasterzem, niczego mi nie braknie. Ułożył mnie w rzęsistej trawie, daje mi spocząć u źródlanej wody. Orzeźwia moją duszę! Prowadzi mnie po prostych ścieżkach, dla swego Imienia. Lecz nawet gdyby wiódł w dolinę śmierci, nie zlęknę się, gdy będziesz ze mną. Twój kij pasterski, Twoje berło, moją ochroną”. Tak wymownie, a zarazem subtelnie, brzmiał przekład Psalmu 23, który śp. Krzysztof Krawczyk śpiewał Janowi Pawłowi II.
Do Pasterza przychodzą celnicy, grzesznicy i trędowaci. Największy margines społeczny. Jezus przebywając z „niechcianymi” łamie stereotypy, mówiąc: „nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, co się źle mają”. Czas teraźniejszy nie jest tutaj użyty przez przypadek.
I opowiada przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 4 – 7).
Co robi Dobry Pasterz? Nie czeka, nie kalkuluje, a idzie szukać tej jednej! Mimo, że prawie całe stado znajduje się przy Nim. Opłacalne? Polemizowałabym. Wydawałoby się, że opieka nad tym co pewne, stałe i liczniejsze, powinna być dla Niego ważniejsza niż gonitwa za owcą, która nawet odnaleziona, nie wiadomo czy będzie chciała powrócić do Pasterza. Ale kiedy już ją znajduje, cieszy się z niej BARDZIEJ, niż ze wszystkich pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu. Nie gani za samowolę, brak roztropności, nie upomina za to, że odłączyła się od stada – a przecież mógłby! Nie ma znaczenia powód, dla którego owca zaginęła.
Tak często oceniamy innych. Przychodzi nam to z niesamowitą łatwością. Niejednokrotnie reprezentujemy faryzeuszy i podobnie do nich nadajemy prymat Prawu. A jak wynika z mojego poprzedniego artykułu, niczemu innemu poza Bogiem ufać nie warto. Tymczasem nawet najgorszy winowajca, może kiedyś stać się bardziej święty od ciebie. Role niezwykle szybko mogą się obrócić. Zagubiona owieczka się odnajdzie. I wróci – zaopiekowana, w ramionach Pasterza – Lekarza, który, chcąc, żeby nie czuła się gorsza od pozostawionego stada, obdarowuje ją błogosławieństwami. Bo tam gdzie grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska. Boże, pasterskie Miłosierdzie.
Któż z nas idąc jednak po wydeptanych przez Pasterza, prostych ścieżkach, nigdy nie dotarł nad dolinę śmierci? W ciemności o wiele łatwiej jest się zgubić. Chcesz się podobać Bogu? Zabiegaj o wiarę! Mówisz, że wierzysz Bogu? Ciemna dolina szybko zweryfikuje, jak mocne były słowa Twojej wiary. Jak mocno ufasz Tacie…
Narzekanie nie zmienia rzeczywistości w twoim życiu. Modlitwa zmieni wszystko. To, w jaki sposób zachowujesz się w ciemnej dolinie, jest dla ciebie próbą. Między modlitwą, a jej realizacją zawsze następuje u c i s k , który jest konsekwencją modlitwy. Wszystkie ciemne doliny pojawiają się po to, żeby Cię umacniać; sprawiają, że w późniejszym etapie życia możesz przeciwstawić się złu. A żeby przeciwstawić się szatanowi, poddawaj się Panu Bogu. Co to znaczy? W chwili utrapienia d z i ę k u j! Uwielbiaj Go za to, co Ci obiecał! Uwielbiaj w najgorszym położeniu! Czyż wiara nie polega na pewności obietnic złożonych przez wiernego Boga?! Na całkowitym przekonaniu o tym, że przejście przez ciemną dolinę potrafi być niejednokrotnie skrótem do Nieba?
Często nie widzisz namacalnych efektów Twojego wołania do Boga. Zaczynasz wątpić, że Bóg wysłucha. Czy możesz wtedy powiedzieć, że wciąż wierzysz? To twoje uwielbianie Boga jest gwarantem, że wierzysz w to, co Ci obiecał! Wiara jest nadzieją!
Tymczasem, okoliczności wcale nie muszą mieć wpływu na to, jak się czujesz. Ale postawa serca – owszem. Jeżeli twoja postawa serca będzie wyrażała wdzięczność za obecność Boga w Twoim życiu, to nawet spacerując latami przez ciemną dolinę, będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie jest najważniejsze, żeby twoje problemy się rozwiązały, chociaż Pan Bóg będzie je rozwiązywał w najlepszy możliwy sposób. Najważniejsze, żeby w dolinie śmierci być z Jezusem w sercu. Z Pasterzem. Obecność Boga powoduje, że twój krzyż nic nie waży, jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie.
Jeżeli Bóg zabierze te ciemności, a Jego nie będzie – nadal będziesz smutny.
Pasterz czeka, aż owca porzuci grzech i zechce z Nim powrócić do domu. Zabiera ją wtedy, aby dać jej ziemskie dobra. I wówczas działa! Więcej – nawet musi działać! Czeka, aż owca zawoła: nie będę grzeszyć, bo chcę, żeby Twoje obietnice wypełniły się w moim życiu! Nie boję się tych problemów, nie boję się odrzucenia, wyśmiania, chcę, żebyś ze mną był Panie! Tego chce Bóg. Chce być kochany. A ta twoja pewność, ta radość, porazi wszystkie demony smutku, wszystkie demony depresji.
Odnalezienie się owcy jest możliwe przy całkowitym otwarciu się na Bożą Wolę, więc przyjęciu jej nawet w chorobie. W ciemnej dolinie. Potrzebne jest zdanie się na tę Wolę i poddanie swego stanu Woli Boga. Przyjęcie w sercu choroby czy bolesnego stanu rzeczy i przyjęcie również uzdrowienia. Kiedy serce otwiera się na całkowite przyjęcie Woli Bożej, niezależnie od tego jaka jest, strumień łaski zaczyna swobodnie płynąć i możliwe jest całkowite uzdrowienie duszy oraz ciała. Chore i uparte serce odrzuca Bożą harmonię i wprowadza chaos do całego organizmu. Jeżeli choroba, którą Bóg Ci daje, nie ustąpi, znaczy, że to jest właśnie uzdrowieniem. Paradoks. Proś więc zawsze o Bożą Wolę, a jeśli uzdrowienie w tym konkretnym przypadku jest dobre, otrzymasz je. Zaufaj Bogu i Jego Woli, która zawsze jest błogosławieństwem i dobrem. Lekarzowi tych, którzy się źle mają.
Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła.
(Ewangelia wg św. Łukasza 15, 6b)
Owieczko!
Daj się znaleźć ❤