„Szczęśliwi, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6)
Kolejne błogosławieństwo, z którym się zmierzymy, nazywa szczęśliwymi ludzi łaknących i pragnących sprawiedliwości. Znów nas to dziwi. Głód i pragnienie to uczucie braku, niedoskonałość, czasem nawet w skrajnych przypadkach cierpienie. Jak w takiej sytuacji mamy być szczęśliwi? Czy jest jakiś sens w byciu bez przerwy głodnym?
Głodnemu chleb na myśli
„Łaknąć” i „pragnąć” to nic innego jak odczuwać zwykły, ludzki głód i pragnienie. Ewangelista Mateusz używa w czwartym błogosławieństwie czasowników πεινάω (peinao) i διψάω (dipsao), które odnoszą się do normalnych, ludzkich potrzeb. Również Jezus po czterdziestodniowym poście na pustyni czuje głód (Mt 4,2), a w rozmowie z Samarytanką stwierdza, że zwykła woda ze studni nie zaspokoi pragnienia człowieka (J 4,13). Nigdzie indziej w Nowym Testamencie nie ma mowy o tym, czego dotyczy głód i pragnienie, bo jest to tak normalna i oczywista sprawa. Kilkukrotnie oba te czasowniki pojawiają się w znaczeniu przenośnym – na przykład w mowie Jezusa o wodzie życia: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął (peinao), a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (dipsao)” (J 6,35).
Ludzie wskazani w błogosławieństwie mają być głodni i spragnieni sprawiedliwości. Czym jest sprawiedliwość? Współcześnie rozumiemy ją jako poszanowanie praw innych osób, uczciwość, właściwe postępowanie. Jednak w języku biblijnym, sprawiedliwość ma nieco inne znaczenie. Jest to postępowanie zgodnie z wolą Bożą. Przymiotnikiem tym Ewangelista Mateusz określa na przykład Józefa, męża Maryi – „Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1,19). Pierwotnie chciał oddalić Maryję, ale po interwencji anioła wysłanego przez Boga postanawia postąpić zgodnie z jego sugestią – wypełnia wolę Bożą mimo, iż mógłby skorzystać z prawnych możliwości rozwiązania sytuacji. W Kazaniu na Górze temat sprawiedliwości pojawia się aż pięciokrotnie (Mt 5,6.10.20; 6,1.33). Najważniejszym z tych pięciu tekstów jest centralnie umieszczony fragment, w którym Jezus mówi, że wejście do królestwa Bożego zależy do praktykowania sprawiedliwości objawionej przez Niego (Mt 5,20).
A zatem: szczęśliwymi nazwani są ludzie, którzy są głodni i spragnieni pełnienia woli Bożej. Ten ich głód i pragnienie, są przy tym tak naturalne, jak głód i pragnienie ziemskiego pokarmu. Te elementy powinny więc być oczywiste, zupełnie normalne i – uwaga – ciągle od nowa domagające się zaspokojenia. Gdy człowiek jest najedzony, to stan ten nie trwa przecież wiecznie. Mamy być szczęśliwi, że chcemy pełnić wolę Bożą.
Wypełnić się Bogiem
Nagroda dla głodnych i spragnionych pełnienia woli Bożej wydaje się oczywista – będą nasyceni. Znów pojawia się gramatyczna strona bierna, a więc to sam Bóg nasyci głodnych i spragnionych. Greckie χορτάζω (chortadzo) znaczy „żywić”, „nasycać”, a w zdecydowanej większości przypadków używane jest przez autorów biblijnych dosłownie, choćby w opisach rozmnożenia chleba (zob. np. Mt 14,20; Mk 6,42; Łk 9,17; J 6,26). Czasem jednak w tekstach Pisma Świętego zdarza się, że nasycić można się czymś niematerialnym – na przykład życiem (Tb 12,9), goryczą (Lm 3,15), czy nawet hańbą (Lm 3,30).
Błogosławieństwo dla spragnionych sprawiedliwości łączy się tematycznie z fragmentem Psalmu 17, gdzie czytamy: „ja zaś w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze, powstając ze snu nasycę się Twoim widokiem”. W obu przypadkach nasycenie się jest konsekwencją sprawiedliwości i nie chodzi o dosłowny głód i pragnienie, lecz o dążenie do czegoś więcej. Nasycenie to będzie dotyczyło oglądania Boga, napełniania się Nim, kontemplowania Go, co będzie źródłem niewyczerpanego szczęścia.
Jak to nie „po mojemu”?
Być głodnym pełnienia woli Bożej. Czy to proste? Cóż, żeby pełnić wolę Boga, trzeba ją najpierw poznać. „Z pustego i Salomon nie naleje” jak mówi – skądinąd biblijne – przysłowie. Powinniśmy poznawać Boży plan przygotowany dla każdego z nas. Brzmi to trochę jak wytarty slogan, ale to prawda. Mamy plan na życie, plan, który ma nas doprowadzić do Boga i im szybciej go odkryjemy oraz zaczniemy realizować, tym lepiej dla nas. Nie jest to pewnie plan prosty i łatwy, ale zdecydowanie najlepszy, bo stworzony przez samego Boga. Czasem może się nam wydawać, że Pan Bóg „kombinuje” nieco z naszym życiem, prowadzi jakąś dziwną ścieżką, gdy tymczasem ja sam przecież wiem, co jest dla mnie dobre i którędy powinienem podążyć. Błogosławieństwo dla szczęśliwych podaje inną receptę. Jeśli będziesz naprawdę głodny i spragniony realizowania Bożej woli w swoim życiu, to nasycisz się Bogiem i będziesz prawdziwie szczęśliwy.