fbpx

Miłość najlepiej wyznawać po śniadaniu

Mówi się, że przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Biblia jednak nie powiela tego stereotypu. Możemy się o tym przekonać zaglądając na przykład do Pierwszego Listu Janowego: „Kto czuje strach, nie jest dojrzały w miłości” (1J 4,18b). Tak więc w opozycji do miłości nie stoi nienawiść, ale właśnie strach. W tym samym liście św. Jan wskazuje także, że miłość nie jest uczuciem, ale samym Bogiem (zob. 1J 4,16b)! Stąd możemy się domyślać, że strach jako skutek odrzucenia miłości musi być czymś znacznie więcej niż tylko emocją zakorzenioną w ludzkiej psychice. Jakkolwiek jednak strach potężny by nie był, nie stanowi on żadnej bariery dla miłości Boga. Chyba że to my sami staniemy jej na drodze[1].

Gdy już było rano, stanął Jezus na brzegu. Uczniowie jednak nie rozpoznali, że to jest Jezus. Jezus zawołał do nich: „Dzieci, czy macie coś do jedzenia?”. Odpowiedzieli Mu: „Nie”. On im rzekł: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nawet wyciągnąć nie mogli. (…) Gdy wyszli na ląd, zobaczyli rozpalone ognisko, rybę na nim położoną i chleb. Jezus odezwał się do nich: „Przynieście ryby, któreście teraz złowili”. Wszedł więc Szymon Piotr i wyciągnął na ląd sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A choć tyle ich było, sieć się nie rozerwała. Jezus im rzekł: „Chodźcie, zjedzcie śniadanie”.

(J 21,4-6.9-12A)

Niezwykle sielankowa scena… Spróbujmy na nią spojrzeć z perspektywy św. Piotra. Na pewno pamiętasz moment, w którym ten porywczy Apostoł z całą stanowczością zarzekał się, że gotów jest iść za Jezusem nawet na śmierć, a niedługo potem zwyczajnie grzejąc się przy jakimś ognisku, wypiera się Go przed grupką przypadkowych ludzi (zob. Łk 22,31-61). Wyobraźnia podpowiada mi, że tamto miejsce, a zwłaszcza owo rozpalone ognisko, stało się dla Piotra symbolem jego życiowej porażki i od tamtej pory każdy taki żywy ogień musiał przypominać mu niezwykle ostre słowa Mistrza: „Każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,33).

Co jednak teraz dzieje się nad Jeziorem Tyberiadzkim? Nieszczęsny rybak wychodzi na ląd i widzi ognisko (symbol swojej klęski) oraz siedzącego przy nim mężczyznę (przedmiot swojej zdrady). Jeśli wpatrzymy się w tę dramatyczną scenerię, to dostrzeżemy niesamowity geniusz Bożej pedagogii. Jezus stawia przed oczami Piotra jego największą słabość – nie fałszuje rzeczywistości, ponieważ taka jest logika sprawiedliwości. Nie robi tego jednak po to, aby swojego ucznia upokorzyć czy też wziąć na nim odwet, lecz czyni to, bo właśnie to miejsce grzesznego strachu chce na nowo wypełnić swoją miłością. Przypomnijmy sobie jeszcze jeden epizod:

W tym czasie przyszedł do Niego Piotr i powiedział: „Panie, jeśli grzeszyć będzie mój brat względem mnie, ile razy mam mu przebaczać? Czy aż siedem razy!?”. Jezus mu odpowiedział: „Nie nakazuję ci, że aż siedem razy, lecz że aż siedemdziesiąt siedem razy!!!”.

(MT 18,21N)

Siódemka w symbolice biblijnej jest liczbą doskonałą[2], więc wybaczyć coś 77 razy, to wybaczyć nieodwołalnie. A co nad jeziorem robi sam Jezus? Do smażącej się na ognisku ryby każe uczniom dołożyć te 153, które przed chwilą złowili, i ofiarowuje im je wszystkie. Jeśli w tej scenie miałoby chodzić wyłącznie o wystawną ucztę, to byłoby to co najmniej komiczne. Ale jeśli mamy w pamięci słowa Psalmu 85, które mówią o tym, że przed Panem kroczy sprawiedliwość, a śladami Jego kroków – zbawienie, to obfitość tych ryb być może wskazuje na coś zdecydowanie ważniejszego. Jezus rozpalił ogień, okazując swoją sprawiedliwość, a teraz pod postacią 154 ryb ofiarowuje swoje zbawcze przebaczenie – nie siedemdziesięciosiedmiokrotne, ale dwukrotnie większe! Do takiego gestu miłosierdzia zdolny jest tylko Bóg.

Kiedy zjedli śniadanie, Jezus zapytał Szymona Piotra: „Szymonie [synu] Jana, czy mnie kochasz?”. Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wszystko wiesz, Ty widzisz, że Cię kocham”. Później, po tych słowach [Jezus] rzekł mu: „Chodź za mną”.

(ZOB. J 21,15-19)

[1] „Nie dopuść moim ciemnościom rozmawiać ze mną” – tak zwykł się modlić św. Augustyn. Jego zdaniem człowiek ma możliwość obrania tylko jednego z dwóch kierunków: albo zwrócić się w stronę Boga, albo zwrócić się w kierunku samego siebie (łac. incurvatus in se ipsum). Ta ostatnia orientacja jest według Biskupa z Hippony odrzuceniem miłości i wejściem w otchłań ciemności grzechu.

[2] Więcej na temat symboliki liczb w Biblii znajdziesz w artykule Roberta Kto to wszystko zliczy…

Michał Ciechanowski
Michał Ciechanowski
Absolwent teologii i filozofii. Na łamach LUX Portalu ze skarbca tradycji katolickiej chce wydobywać rzeczy nowe i stare. Największa słabość – twórczość Ratzingera i yerba mate.

Przeczytaj również

Comments

Social media

Popularne